Już nie ma autorytetów, są celebryci

 

Państwo roztaczając nad nami niby opiekę i kontrolę, spowodowało, że ludzie są niezaradni, infantylni i z coraz większą ilością spraw sobie nie radzą – mówi poeta Juliusz Erazm Bolek, obchodzący 40-lecie swojej twórczości.

„Chciałbym porozmawiać z poezją Juliusza Erazma Bolka. A to już naprawdę ważna rekomendacja” – to Ernest Bryll. „Poezja Juliusza Erazma Bolka często składa się z najprostszych słów, tylko po to aby dotknąć najważniejszych tematów” – to ks. Jan Twardowski. Takie oceny takich poetów są wyzwaniem?

Juliusz Erazm Bolek: To są bardzo miłe słowa osób, które bardzo cenię, więc mają dla mnie szczególne znaczenie. Jeśli chodzi o wyzwania, to nie jestem osobą, która lubi jakiekolwiek wyzwania czy rywalizacje. Jest mi to zupełnie obce. Jako poeta osiągnąłem więcej niż potrafiłem sobie wymarzyć. Czym mam coś jeszcze do napisania? Mam nadzieję, że tak. Czy coś napiszę? Nie wiem.

Z pana osobistych doświadczeń – poetą się rodzi, czy zostaje?

Juliusz Erazm Bolek: Wyrosłem w rodzinie o tradycjach literackich. Ojciec, Zdzisław Jerzy Bolek też był poetą, więc dla mnie pisanie było czym naturalnym. Pierwszy wiersz napisałem jak miałem siedem lat. To znaczy podyktowałem go babci, bo jeszcze wtedy nie bardzo umiałem pisać. Kiedy się przekonałem, że to potrafię zająłem się innymi sprawami. Dosyć prędko okazało się, iż niewiele jest rzeczy, które umiem robić poza układaniem słów. Do pisania wróciłem jak miałem dwanaście lat. Pierwszy konkurs literacki wygrałem kiedy miałem czternaście lat. Mój zwycięski wiersz został opublikowałem w gazecie. Nie tworzę codziennie, a jedynie od czasu do czasu, jak mnie coś sprowokuje, wywołane mnie emocje. Poetą można być niezależnie od tego czy się pisze czy nie, to przede wszystkim kwestia wrażliwości i pewna umiejętność obserwowania świata. Czy można to wyssać z genami czy się tego nabawić inną drogą? – Nie wiem.

Z perspektywy 40 lat pracy twórczej – jak jest z poezją w XXI wieku? W czasach wirtualnej nierzeczywistości?

Juliusz Erazm Bolek: Poezja, jak literatura, książka, a nawet słowo pisane są systematycznie spychane na margines. Powraca analfabetyzm. Umiejętność czytania, a zwłaszcza czytania ze zrozumienie staje się przywilejem elity.

Plakaty poetyckie, wiersze na serwetkach, naklejki vlepki, pokazy typu dźwięk i światło, poezja na przystankach komunikacyjnych, wyświetlanie wierszy przy użyciu laserów – czy te sposoby prezentowania poezji są odpowiedzią na wrażliwość współczesnego człowieka?

Juliusz Erazm Bolek: Mam jakieś pomysły, koncepcje, potrzebę eksperymentowania z formą. Staram się realizować to co wymyślę. Te różne formy przybliżają poezję do czytelnika w miejscach i sytuacjach, których się nie spodziewa. Jeśli chodzi o wrażliwość współczesnego człowieka to jest ona mocno ograniczona, po doświadczenia II wojny światowej, ale również po innych makabrycznych i okrutnych wydarzenia później, a nawet obecnie, choćby w krajach arabskich czy na Ukrainie. Śmierć w erze telewizji nie robi wrażenia. Została kompletnie zbanalizowana. Ciekawe jest to, że to podejście do śmierci, ale też wszystkiego innego, co dotyczy innych ludzi tak zobojętniało. Natomiast większość ludzi jako jednostki przestali sobie radzić nie tylko z umieraniem, ale również miłością czy choćby empatią. „Odkryta” przez Olgę Tokarczuk „czułość” dla wielu tez staje się już nieosiągalnym wyzwaniem. Jedyne co się usilnie ćwiczy to asertywność…

A jak właśnie jest z tą wrażliwością? Jesteśmy bardziej wrażliwi, czy może bardziej rozchwiani emocjonalnie?

Juliusz Erazm Bolek: Jesteśmy niedorośli. Państwo roztaczając nad nami niby opiekę i kontrolę, spowodowało, że ludzie są niezaradni, infantylni i z coraz większą ilością spraw sobie nie radzą. Stali się wręcz histeryczni. Z drugiej strony przemysł reklamowy kreuję coraz więcej idiotycznych potrzeb. Ludzie nie potrafią dostrzec, że pragną rzeczy, które są im niepotrzebne. Żyją w coraz większym amoku konsumpcjonizmu i przeżywają dramat, kiedy nie radzą sobie z dostosowywaniem się do wykreowanego, fałszywego standardu. Ludzi coraz rzadziej mają jakieś uczucia, rozwój techniki sprawia, że wystarczają im emotikony…..

 

Za oryginalną twórczość i niekonwencjonalne sposoby jej prezentacji został pan laureatem Nagrody Światowego Dnia Poezji, ustanowionego przez UNESCO. Pana sposoby prezentacji są już naśladowane przez innych?

Juliusz Erazm Bolek: Przyznam się, że jakoś pilnie tego nie śledzę. Wydaje mi się jednak, że nie. Te, tak zwane „niekonwencjonalne formy prezentowania poezji” to wykorzystywanie różnych form. Należy je wykorzystywać w zależności od treści, które chce się wyrazić. Forma jest narzędziem, alby jej używać trzeba ją rozumieć i czuć. Jeśli tak nie jest, nie można jej skutecznie wykorzystać.

 

 

Jest pan aktywny w środowisku literackim. Dlaczego takie środowiska są dziś mniej opiniotwórcze niż kiedyś? Dość wspomnieć grupę Skamandra.

Juliusz Erazm Bolek: Dementuję swoją aktywność. Jeśli chodzi o opiniotwórczość to jest to szersze zjawisko. Praktycznie z XX wiekiem wymarło zjawisko autorytetów. Dziś już właściwie nie ma takich osób, pomijając jeszcze rodziców i przełożonych. Media zasięgają opinii u celebrytów. Artyści, którzy mają potrzebę bycia opiniotwórczymi stają się po prostu tanimi celebrytami. Dzieje się tak nawet w przypadku polityków. Dziś nie jest ważne kto co myśli, albo jakie skutki może coś wywołać. Kiedyś aby być trzeba było myśleć, dziś wystarczy być w Internecie. Uwaga mediów masowego rażenia skupia się na tym jak kto tańczy, gotuje lub robi kupę…. To samo dzieje się w Internecie, głównie za sprawą wyszukiwarek, której algorytmy są tak skonstruowane, że ograniczają dostęp do wiedzy, a w efekcie ogłupiają. To słuszna tendencja. Głupimi ludźmi łatwiej i taniej zarządzać, więc nie ma się co dziwić.

Rozmawiał Bolesław Glazur

Juliusz Erazm Bolek – pisarz, laureat Nagrody Światowego Dnia Poezji, ustanowionego przez UNESCO. Jego poemat „Corrida” został wyróżniony tytułem „Wiersz Roku”. Rok później publikacja została uznana za „Książkę Roku”, a autor otrzymał nagrodę „Złote Pióro”. Jest redaktorem naczelnym niezależnego pisma artystycznego „Enigma. Ludzie * Sztuka * Myśli”.

Juliusz Erazm Bolek bada granice formy. W efekcie swych peregrynacji napisał opowiadanie „Serpentyna” w drugiej osobie liczby pojedynczej, wiersze dialogowe oraz stworzył nowy gatunek literacki, tak zwany emaliowany felieton poetycki (połączenie felietonu z wierszem).

Juliusz Erazm Bolek zajmuje się również poezją konkretną. Prace znalazły się w książce „Litery i symbole”. Co roku pisze wiersze z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Wynalazł też i opatentował nową formę książki – „bodybook”, którą można powiesić na szyi.

Autor szuka także nowych form prezentowania literatury. Tworzy plakaty poetyckie. Były one prezentowane na kilkudziesięciu wystawach indywidualnych. Prace ukazały się w dwóch albumach „Och! Ziemio Ty Moja” i „Obrazy ze słów”.

Twórczość Juliusza Erazma Bolka została przetłumaczona na ponad 30 języków. Jego książka „Sekrety życia. Kalendarz poetycki” pobiła Rekord Guinnessa na największy tom wierszy. O Juliuszu Erazmie Bolku nakręcono dwa filmy dokumentalne.

 

 

Agencja Informacyjna

 

Agencja Informacyjna/ Bolesław Glazur/ Wywiady/ 20.12.2020