Film „Eter” ostrzegający przed tym, do czego prowadzi zło zniknął z repertuarów kin, niedługo po premierze.
Krytycy okazali się bezlitośni wobec dzieła polskiego mistrza Krzysztofa Zanussiego, który nawiązał swą opowieścią do XIX-wiecznego „Fausta” Wolfganga von Goethego. Czy ich ocena była słuszna? Co stracili widzowie?
Zanussi od dobrych kilku lat stara się subtelnie moralizować widza. Wskazywanie co jest dobre, a co złe nie każdemu musi jednak przypaść do gustu – współczesne kino woli bowiem relatywizm postaw, gdy w „Eterze” zło nazywane jest złem, a głupota głupotą. Na pewno jednak nie można odmówić produkcji Zanussiego kunsztu.
„- „Eter” wciąga, od pierwszej do ostatniej minuty, a nie usypia jak chcieliby tego niektórzy krytycy, którym film nie przypadł do gust – mówi Jerzy Mosoń, dziennikarz i scenarzysta. – Więcej, bardzo młodych widzów mógłby nawet przerazić, bo reżyser dość odważnie żongluje wątkami diabolicznymi. Ale to przecież tylko potwierdza komercyjny charakter filmu, który choćby z tego względu powinien zebrać rekordową publiczność i być granym przynajmniej do Nowego Roku, a nie zniknąć z ekranów w pierwszej połowie grudnia.”
Zanussi nie ma szczęścia do polskich krytyków. Kilka lat temu filmem „Obce ciało” ukazał ciemną stronę funkcjonowania kobiet w międzynarodowych korporacjach. Obraz spotkał ten sam los, co teraz „Eter” – niedługo po premierze zniknął z repertuarów. Co więcej produkcja otrzymała w Polsce aż sześć Węży – nagrody za najgorsze produkcje.
„- Ci, którzy nie wierzą krytykom mogą jednak wciąż obejrzeć „Obce ciało” na dvd i zachwycić się m.in. świetną rolą Agnieszki Grochowskiej” – mówi Jerzy Mosoń. „- Oby mieli podobną szansę w przypadku „Eteru”. Bo w „Eterze” zagrało wszystko – od Jacka Poniedziałka w roli głównej – lekarza-śmierć, po reżysera Krzysztofa Zanussiego„.
„Eter” to film produkcji polsko-ukraińsko-węgiersko-