Artur Gotz – Lew estrady

1 marca w Teatrze Studio odbyła się pełna przyjemnych zaskoczeń premiera płyty “Kabaret Starszych Panów – przeboje wszechczasów śpiewa Artur Gotz”.

Ponieważ kocham Kabaret Starszych Panów, zwykle przepełnia mnie groza, że ktoś męczy się z repertuarem, którego oryginalne wykonania wielkich: Barbary Kraftówny, Kaliny Jędrusik, Ireny Kwiatkowskiej, Wiesława Michnikowskiego, Wiesława Gołasa czy wreszcie samych Starszych Panów: Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego, są po prostu doskonałe. Moje przekonanie, że nie poprawia się ideału, potwierdziło jak dotąd, w sposób zdecydowany, wielu – skądinąd bardzo dobrych – artystów. Jednak podczas koncertu, który odbył się 1 marca w warszawskim Teatrze Studio musiałem zmienić zdanie: można a nawet trzeba śpiewać piosenki KSP jeśli się je kocha i ma się na to dobry pomysł. I oczywiście jeszcze trzeba umieć to zrobić.

Artur Gotz prezentujący swoją trzecią płytę solową, udowodnił, że kocha, ma dobre pomysły i potrafi śpiewać piosenki Kabaretu. Przekonał do swojego artystycznego pomysłu całą, szczelnie wypełnioną salę Teatru Studio, gdzie na widowni zasiedli m. in. Barbara Kraftówna i Grzegorz Wasowski  z żoną.

Artur Gotz w klasycznym repertuarze Wasowskiego i Przybory brzmi tak elegancko i szlachetnie, że można dać mu frak i cylinder i nakręcić z nim remake Kabaretu Starszych Panów. Artysta odnajduje się w tym repertuarze tak dobrze i swobodnie, jakby twórcy kabaretowych piosenek Starszych Panów przygotowali je (również) z myślą o nim.

Choć z drugiej strony, tego fraka i cylidra u Artura Gotza wcale a wcale nam nie brakuje, bo aranżacje piosenek są w naturalny sposób nowoczesne. A przy tym ciągle bliskie oryginałowi. Nie wiem, czy można mówić o odświeżaniu czegoś, co się przecież nie starzeje, ale Artur Gotz z pewnością tchnął nowe życie w piosenki Mistrzów.

Artur Gotz

Swoboda to w ogóle słowo klucz dla scenicznych występów Artura Gotza. Śpiewający aktor nie traci kontaktu z widownią nawet w takich “technicznych” momentach jak nawilżanie gardła… Gdyby grał na gitarze i musiał ją nastroić, prawdopodobnie prosiłby widzów o obsługę kamertonu. W każdej sytucji scenicznej aktor dąży do podtrzymania kontaktu z publicznością i nie pozwala odwrócić jej uwagi nawet na chwilę.

Powiedzieć, że Artur Gotz jest zwierzęciem scenicznym to mało. Gotz jest nie tylko zodiakalnym ale i estradowym Lwem. A urokowi Jego Wysokości Króla Estradowych Zwierząt mało kto potrafi się oprzeć.

Co ma swoją wadę ukrytą – zdecydowanie lepiej się go słucha i ogląda na żywo niż z płyty. O ile to jest wada, wszak wielu artystów z bólem i wysiłkiem walczy o to, by wykonania koncertowe jakoś przybliżyć do wycyzelowane studyjnych nagrań. Niemała tu zasługa również zespołu towarzyszącemu artyście w składzie: Dawid Ludkiewicz – klawisze, chórki, Andrzej Jerzykowski – gitara basowa, Pancho Campos – perkusja.

Dysponując świetnym głosem i doskonałym warsztatem scenicznym Artur Gotz tworzy swoimi koncertami wspaniałe doświadczenie dla publiczności. Doświadczenie, bogate, różnorodne a w tym przypadku pełne dodatkowych atrakcji.

Niezapomnianym przeżyciem dla widzów premierowego koncertu będzie z pewnością duet Barabery Kraftówny i Artura Gotza, którzy wspólnie, spontanicznie, bez żadnej próby, wykonali “W czasie deszczu dzieci się nudzą”.

Pięknym akcentem było niezwykły, zjawiskowy taniec Małgorzaty Moskalewicz, która pojawiła się w piosence “Torreador i kastaniety”. Cudownie towarzyszyła Arturowi Gotzowi Arleta Lemańska (chórki) tworząc niezwykłą atmosferę.

 

Małgorzata Moskalewicz i Artur Gotz

Ale największym zaskoczeniem było pojawienie się na scenie Kaliny, śpiewającej Kalinę… 

Wykonując “Romeo czy jesteś na dole” śpiewająca aktorka Kalina Hlimi-Pawlukiewicz udowodniła, że głos ma czysty i potężny jak jej imienniczka z Kabaretu Starszych Panów a jej możliwości wokalne sięgają najbardziej wyrafinowanych oczekiwań. Miałem poczucie, że tak dobrze zaśpiewanego “O Romeo” od czasów Kaliny Jędrusik nie było. Czy artystka, na co dzień tworząca ambitny pop z klubową nutą pod pseudonimem Kalina, zechce pójść dalej tą drogą i przygotuje więcej piosenek Jędrusik – (choćby “Kalinowe serce”)? Nie wiem, ale jestem przekonany, że koncert Kaliny Hlimi-Pawlukiewicz śpiewającej Kalinę Jędrusik  byłby wyjątkowo smakowity. A może jeszcze duet z Arturem Gotzem?

KALINA – Kalina Hlimi-Pawlukiewicz

tekst i zdjęcia: Miłosz Manasterski