Appasionato, czyli o wewnętrznych hamulcach

 

Badanie własnych uczuć stanowi konieczny warunek prawidłowego dojrzewania artysty. Chciałoby się, by sztuka podana była w odpowiedniej dawce i formie, w odpowiednim czasie i miejscu. Najlepiej, by mieć z nią do czynienia wtedy, kiedy jesteśmy na nią w pełni przygotowani, czyli uzbrojeni we wszystkie potrzebne narzędzia do dogłębnego jej zbadania i przyswojenia. Mam cichą nadzieję, że tak właśnie się dzieje, że wszystko ma swoje logiczne miejsce w czasoprzestrzeni, że nic nie następuje wbrew nam, wbrew temu kim jesteśmy.

Lubię myśleć, że mam wybór i to ja decyduję kogo i co wpuszczę do swojego życia. Nie wszystko jednak jestem w stanie przewidzieć. Nie będę kryć się z wyznaniem, że mój kontakt z muzyką był i jest wielkim, emocjonalnym szokiem. Może gdybym wiedziała z czym będzie się wiązać artystyczna droga, nigdy bym się na nią nie zdecydowała.

Gdybym miała taką moc, dzięki której mogłabym zarządzać całym swoim istnieniem i układać je tak jak mi się podoba, to pewnie cały czas wydawałoby mi się, że nie jestem gotowa na wszystko to, co nowe i nieznane i trwałabym w jakiejś wygodnej ułudzie bezpieczeństwa i stabilizacji. Gdyby nadarzyła się okazja spotkania sztuki to pewnie ominęłabym ją szerokim łukiem, wiedząc, że nie jestem dość odważna, by w nią brnąć. Dla mnie ma ona tendencję do przerastania i peszenia człowieka na każdym możliwym kroku. Jest cudowna i oszałamiająca, ale w tym problem. Będąc z natury dość zamkniętą i głuchą na wszelkie formy wpajania mi zasad bezceremonialnych zachowań artysty, czułam się skrępowana jej otwartością i pięknem. Moje zdolności poruszania się zgodnie z jej rytmem, przekraczania jej kolejnych granic, wydawały się kończyć emocjonalnym fiaskiem. Z biegiem czasu, z każdą kolejną lekcją i przeczytaną książką zorientowałam się, że to żadna nowość.

Nic w tym odkrywczego, że obcowanie ze sztuką szarga nerwy.

Wypływamy przez nią na głębokie wody uczuć, o które się nie posądzamy, a które zbijają z nóg, ponieważ burzą znany dotychczas obraz własnej osoby. Moje odczucia to tylko namiastka tego, co już zostało odkryte i przeżyte na tysiąc różnych sposobów. To uparcie powtarzająca się historia, która u stóp ma wielu – ktoś mógłby powiedzieć – poległych. Poległych odtwórców, twórców w ich wysokim stopniu zaangażowania umysłowego i emocjonalnego. Wśród nich są ci, którzy wyprzedzają swoje czasy, a ich zmagania zaowocowały przestrzeniami nowej estetyki i wyrazu. Wyłonili idee, których nie potrafiliśmy nazwać. Ich pełna pokory i lojalności służba czyni z korelacji ze sztuką wolną od przypadkowości powinność. Dobry kontakt artysty z wielką twórczością to odczuwanie nie jako czynność incydentalna, ale świadome kształtowanie osobowości. Nawet odczuwając za dużo mamy tę szansę, by możliwe jak najbardziej adekwatnie zareagować na dany stan ducha.

Mieć pokój, a jednocześnie entuzjazm w sercu to spełnienie codziennych marzeń.

Nie odnajduje się tego poprzez hamulce emocjonalne. Nadmierna poprawność prowadzi jedynie do spięcia i drażliwości. Badanie własnych uczuć nie odbywa się na zasadzie pełnej kontroli. To nie rządy, pod których panowaniem wszystko ma być jak od linijki – proste i nieskomplikowane. To jednak – tylko i aż – oswajanie. To niekończący się monolog, ale też rodzaj dyplomatycznej rozmowy rozumu i woli. Jej celem nie jest doprowadzenie do momentu, w którym pogrążymy się w błogiej, pełnej beztroski rzeczywistości. Nie jest możliwe, by wyeliminować wszystko to, co nas drażni i rozdrapuje gojące się rany, tworząc przy okazji nowe. Nie jest to walka. Chwytanie za gardło emocji, nieakceptowanie ich, prowadzi jedynie do ich kumulacji. Uniknięciem takiego panowania nad sobą jest stopniowe podchodzenie do swoich reakcji, poznawanie ich natury. Tylko delikatność i łagodność w stosunku do siebie uwidocznią wyłaniający się, nieraz bardzo nieśmiało, obraz własnej osobowości. Jakże bogatej i wartościowej osobowości, która może być azymutem na drodze do przekazania pełnowymiarowego komunikatu jaki niesie ze sobą sztuka.

Sztuka to nic innego jak komunikacja.

To ludzka mowa, której musisz posłuchać. Wszystko, co przychodzi do nas w emocjach z nią związanych nie jest zagrożeniem. To jedynie komunikat, którego nie można zignorować. To jedyna możliwa droga do przeżycia niepodważalnego apassionato. Warto być otwartym na pełną pasji, gwałtowności i zachłanności podróż w celu uchwycenia własnego piękna poprzez piękno sztuki.

 

Agencja Informacyjna

Aleksandra Gawrońska

Agencja Informacyjna, Opinie, 06.02.2019,

 


 

Aleksandra Gawrońska – ostrołęczanka, studentka Akademii Muzycznej w Katowicach, poetka. Przejawia zamiłowanie do rzeczy ekstremalnych, ale bez problemu odnajduje się we wszelkich formach ciszy.