Mówimy, że jest nam z kimś po drodze lub nie. W wędrówce przez życie mijamy wielu ludzi, z niektórymi spotkamy się sporadycznie, inni potrafią zatrzymać na dłużej. Niekoniecznie dosłownie, po prostu przyciąga ich historia, rodzaj pasji, wyjątkowość. Każdy człowiek ma własną o/powieść, z której można się czegoś nauczyć i wyciągnąć wnioski dla siebie, jak przez poznanie postaw bohaterów literackich. Andrew Matthews zauważa, że „właściwie najważniejszą rzeczą jest nie osiągnięcie celu, ale to, czego się po drodze uczymy i jak się rozwijamy”.
Wanda Dusia Stańczak znana jest przede wszystkim jako poetka – autorka kilkunastu tomików poetyckich, tekstów ponad stu piosenek. Tym razem proponuje wspólny spacer z jej świeżo wydanym zbiorem opowiadań „Po drodze” – wędrówkę przez kilkanaście wycinków z ludzkich losów, przy których warto się zatrzymać. Teksty te określa w przedmowie jako „krótkie historyjki, opowiadania, reportaże”, o ludziach spotkanych po drodze „w różnych miejscach, w różnych sytuacjach, o różnych pasjach, poznani na krótko lub na lata całe, ale z pieczęcią ważności na mojej drodze.”
W zbiorze „Po drodze” wyczuwa się dobre reporterskie pióro Wandy Stańczak – z zawodu dziennikarki. I nie sprawozdawczość jest tutaj kluczowa. Jej reportaże są z nieco wyższej półki, wzbogacone zastosowaniem narracji, także poetyckiej. Wandy Stańczak umiejętnie łączy opis z elementami charakterystyki, wprowadza wywiad i dialog, a także wspomnienia czy refleksje. Charakterystyczną cechą wszystkich tekstów jest jednak ich autentyzm, mimo literacko zarysowanej fabuły. Autorka swobodnie korzysta z różnych technik przybliżenia czytelnikom wybranego odcinka życiowej drogi własnej lub cudzej. Może to być opis czyjegoś stanu, chwili, sytuacji podpatrzonej, znanej z autopsji czy też przeżytej przez współodczuwanie.
Zbiór „Po drodze” Wandy Stańczak otwiera opowiadanie „Prezent”‒ trzecioosobowy narrator relacjonuje stan przeżyć bohaterki – pacjentki szpitala, której życie jest zagrożone. Zna myśli i uczucia jakie towarzyszą chorej, wychwytującej niepokojące sygnały i pewną bezradność personelu medycznego. Zaczyna więc wirować myślami w czasie. Wraca do minionego, do zapisanych kiedyś wersów. Te poetyckie wspomnienia –wiersze, zdradzają nie tylko liryczną naturę chorej, ale fakt, iż są to przeżycia poetki i Autorki w jednej osobie, wdzięcznej losowi za prezent – powrót do zdrowia. Wprowadzenie wszechwiedzącego narratora było tylko literackim zabiegiem do ukazania stanu uczuć, emocji w momencie zagrożenia, a poprzez anonimowość postaci uniwersalizuje jej przeżycia.
Przytoczone na kartach książki ludzkie historie świadczą o zaciekawieniu człowiekiem, niekiedy fascynacji, w każdym razie wrażliwości Autorki na los innych. Tak jak ważna jest droga życia, tak ważni są dla niej ludzie obok. Być może to właśnie drugi człowiek jest najistotniejszy w życiowej wędrówce, szczególnie dla literatów. Potwierdzeniem może być wyznanie Olgi Tokarczuk – „Celem mojej pielgrzymki jest zawsze inny pielgrzym”.
W zbiorze Po drodze” Wandy Stańczak przedstawione są sylwetki osób mniej lub bardziej znanych w określonych środowiskach twórczych, artystycznych. Interesująca jest ich nietypowość – warto więc bliżej poznać ich drogę, twórcze zainteresowania i pasje życiowe. Jest wśród nich poeta – ks. Jerzy Hajduga, florotypistka ‒ Elżbieta Wodała, muzyk, poeta, fotograf – Janusz Strugała, kobieta–drwal i poetka –Teresa Bachleda-Kominek. Zadziwia przedstawiciel starszego pokolenia artystów – Andrzej Rodys i młodziutka Aleksandra Wilk, a także miłośnik milonga – Jerzy Dołżyk. Są tutaj kartki z życia osób bliskich i dalszych, które zainteresowały Autorkę swoją wyjątkowością.
Spróbuję zaanonsować czytelnicze spotkanie z bohaterami choćby kilku, z osiemnastu „historyjek”. Jako pierwszy pojawia się w zbiorze nietuzinkowy poeta ks. Jerzy Hajduga. Zapewne jest wyjątkowym wśród księży – poetów ale i wśród poetów w ogóle. Tworzy bowiem oryginalne miniatury poetyckie (3-4 wersowe wraz z tytułem), rozmiarami nieco zbliżone do haiku. Zestawianie słów, niedomówienia i zaskakująca puenta czynią je charakterystycznymi dla tego poety. Tworzone przez niego utwory są na tyle specyficzne, że zyskały określenie od nazwiska autora. „Po prostu… hajdugany” – to tytuł reportażu mówiący o tych utworach i innych twórczych działaniach ks. Jerzego Hajdugi – kapelana drezdeńskiego szpitala, założyciela Teatru Kotłownia. Więcej informacji o ks. Jerzym można znaleźć na jego blogu https://jerzyhajduga.pl/.
Niewątpliwie oryginalną wśród poetów, tym bardziej wśród poetek jest tytułowa „Tereska” – profesjonalny drwal. Kobieta–drwal to rzadkość także wśród drwali, tym bardziej, że jest drobnej, niemal dziewczęcej postury. Nawet słowniki są zaskoczone żeńską formą słowa „drwal” (rzecz. męskoosobowy) bowiem „drwalka” – wg słownika, to mała drwalnia. Teresa Bachleda–Kominek żyje lasem, jest w nim zakochana. Las ją inspiruje i upoetycznia, a ona tę liryczność przekazuje innym, dzieli się, można rzec „na pniu” swoimi wierszami także z kolegami od wyrębu, choćby podczas wspólnych przerw na posiłek.
Interesujący jest reportaż „Oshibana po polsku” – ilustrowany „liściakami” Elżbiety Wodały. Niecodzienną pasją dla tej wyjątkowej artystki, docenionej i nagradzanej w Polsce i poza nim, stała się florotypia. Niezwykle urokliwa forma artystycznego wyrazu z wykorzystaniem darów natury, różnych części roślin, z których Elżbieta Wodała tworzy kompozycje, przy okazji „uwieczniając” ich nietrwałe piękno. Dzisiejsze możliwości technologiczne pozwalają utrwalić artystyczne obrazy, skomponowane z roślin, w postaci cyfrowego zapisu florotypii. Taki zapis może być wykorzystywany jako okładki tomików, ilustracje książek. Otrzymałam kiedyś tak zdobiony zbiór wierszy pt. „Mimo ulotności” opolskiej poetki – Teresy Nietykszy. Niewielkich rozmiarów tomik, wydany onegdaj w krakowskim Wydawnictwie Miniatura, zilustrowała owymi „liściakami” Elżbieta Wodała. Znakomicie dopełniają metaforyczny obraz i ulotność poetyckich miniatur Teresy Nietykszy. Oczarowana zbiorkiem postanowiłam podzielić się własnymi spostrzeżeniami z czytelnikami kwartalnika „Okolica Poetów”.
Wanda Dusia Stańczak na co dzień przebywa wśród poetów, artystów, literatów. Kiedyś zawodowa dziennikarka dziś poetka, autorka 110. piosenek, pisze scenariusze i scenki kabaretowe, jest założycielką działającego od 18. lat kabaretu „Pół–serio” oraz prezesem warszawskiego oddziału II Stowarzyszenia Autorów Polskich. Organizuje bądź współorganizuje międzynarodowe plenery literacko–artystyczne, na które przybywają autorzy z różnych stron Polski i zagranicy. Tak więc na jej drodze życiowej i twórczej często pojawiają się podobni jej wrażliwcy, pasjonaci. Twórcze przyjaźnie, wzajemnie inspirują. Ona zaprasza autorów do redagowanych międzynarodowych antologii, wydawanych pod patronatem Stowarzyszenia Autorów Polskich (pod jej redakcją ukazały dotąd 34 antologie). Z kolei jej utwory stają inspiracją dla kompozytorów – tak powstały piosenki, które wykonuje sama lub wspólnie z Januszem Strugałą, autorem muzyki do jej tekstów.
„Trzecie oko” Janusza Strugały – to reportaż poświęcony jeszcze innej pasji tego muzyka, gitarzysty, wokalisty i poety – a mianowicie fotografii. Tekst ilustrowany fotografiami, które dowodzą, iż jest on szczególnie wyczulony na piękno natury, potrafi je zatrzymać w kadrze aparatu fotograficznego, równie czułego i nieodłącznie z nim wędrującego. Korzystając z dzisiejszej technologii prezentuje własne obrazy wraz ze ścieżką dźwiękową (np. gitarowym podkładem muzycznym, słowami wierszy) na swoich portalach poetyckich i na Facebooku.
Zazdroszczę czytelnikom, przed którymi otwiera się możliwość poznania „sentymentalnej podróży z Andrzejem Rodysem” – jaką Wanda Stańczak utrwaliła w reportażu „U nasz na Szmulkach”. Wyjątkowy to człowiek, aktor, artysta, poeta. Pamięta dzieciństwo przypadające na trudny czas Powstania Warszawskiego ale i swoje utwory – wiersze, poematy chętnie odtwarza z pamięci.
Reportaż – wywiad pn. „Cabeceo, tanda, cortina…” zainteresuje nie tylko miłośników tańca. Ciekawie zaprezentowana jest sylwetka wielbiciela milongi – artysty, barda – Jerzego Dołżyka, który zdradza rozmówczyni pewne tajniki oraz wyjątkową etykietę obowiązującą w tangu.
Zbiór „Po drodze” Wandy Dusi Stańczak zdobią kolorowe i czarno białe ilustracje. Okładkę zaprojektowała Renata Cygan. Reporterski autentyzm podkreślają załączone zdjęcia własne, fotografie z archiwów prezentowanych autorów. Książka dobra na drogę, w podróż bliższą lub dalszą i na przerwę przy kawie.