Wacław Berent z gębą

 

Wywiad z Iwoną Rusek badaczem literatury

Dlaczego Wacław Berent jest zapomniany?

Iwona Rusek: Jest nie tyle zapomniany, ile nieznany i nieczytany, gdyż w swoisty sposób, „po gombrowiczowsku”, przyprawiono „mu gębę” autora trudnego, elitarnego, a przez to po prostu nudnego. Należy jednak zaznaczyć, że taki stan rzeczy utrzymuje się od 1945 roku. Przed wojną był uważany za jednego z najważniejszych i najbardziej uznanych oraz rozpoznawalnych pisarzy. Choć napisał zaledwie cztery powieści był członkiem Akademii Literatury, a także Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich w Warszawie. O każdej jego książce dyskutowano, każda wyznaczała nowy styl i sposób narracji, każda stanowiła milowy krok nie tylko w polskim piśmiennictwie, lecz także kulturze. Dlatego każdy, kto zetknie się z prozą Wacława Berenta wie, że ma do czynienia z mistrzem słowa i głęboko czującym człowiekiem.

Jakie miał wykształcenie? Skąd pochodził? Nazwisko sugeruje zagranicznych antenatów…

Iwona Rusek: Niemiecka rodzina Behrendtów w 1807 roku przeniosła się z Pomorza do Warszawy. Dziadek pisarza, Wenzel, wziął udział w Powstaniu Listopadowym, a po jego klęsce zrzekł się sądownie niemieckiego nazwiska i stał się Wacławem Berentem. Poślubił Julię Pilatti i miał z nią dwóch synów: Ludwika, który zginął w Powstaniu Styczniowym oraz Karola. Ten został właścicielem zakładu optycznego oraz ojcem – Wacława Berenta.

Wacław Berent, a dokładniej jego utwory nie miały szczęścia do inscenizacji czy ekranizacji?

Iwona Rusek: Niestety, i dlatego utrwaliło się przekonanie, że kamera nie lubi jego twórczości. Nie możemy jednak zapominać, że nieudane próby adaptacji scenicznej czy filmowej nie mają niczego wspólnego z prozą Berenta, lecz stanowią świadectwo o tych, którzy podjęli wyzwanie, by zmierzyć się z jego geniuszem. To tak jakby o nieudaną inscenizację „Wesela winić Stanisława Wyspiańskiego. Jeśli idzie o podjęte próby, to trzeba wymienić ekranizację „Fachowca z 1983 roku w reżyserii Krzysztofa Grubera. Główną rolę zagrał Cezary Morawski, obok niego wystąpił Bronisław Pawlik jako majster Walicki i Małgorzata Pieczyńska w roli pięknej Heleny Walickiej. Nie wiadomo dlaczego scenarzysta, Michał Komar, pododawał wątki, których nie było w książce, a i w filmie na nic się zdały, oprócz tego, że mogliśmy przez chwilę podziwiać talent aktorski i nienaganną dykcję Emila Karewicza, odtwarzającego prefekta policji. Rok 1989 przyniósł filmową premierę „Oziminy pod tytułem „Sceny nocne w reżyserii i wedle scenariusza Marka Nowickiego. Obraz ten razi sztucznością i nieporadnością aktorów (trzeba dodać świetnych!) wobec tekstu i tematu, jaki Wacław Berent podejmuje w powieści. Z recenzji i doniesień prasowych wiem, że w maju 1983 roku tenże utwór wystawiono na deskach Teatru imienia Stefana Jaracza w Łodzi. Reżyserem był Andrzej Maj, adaptatorem – Tadeusz Słobodzianek. W 2011 roku Michał Zdunik napisał dramat „Origami” – inspirowany „Oziminą” – który miał prapremierę w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu.

Co stanowiła leitmotiv prozy Wacława Berenta?

Iwona Rusek: Kwestia czy jest się człowiekiem żywym (ziarnem), czy też martwym (plewą). Dlatego tak ważni są w jego tekstach ludzie młodzi, z duszą, sercem i siłą, by wzrastać i się rozwijać. To do nich zwraca się w jednym ze swych publicystycznych tekstów: „«Bądź sobą!» – te najprostsze słowa nie dochodzą do nich [tj. ludzi młodych – przyp. IR.] nigdy, słyszą natomiast nieustannie: «bądź czymś dla kogoś lub czegoś». Gną się tedy, naginają i łamią do obowiązku. «Kim jesteś? Coś najbardziej ukochał? Co twą duszę pociąga, opanowuje i uszczęśliwia najbardziej?» – kto z młodych i gdzie takie pytania dziś słyszy. A każdy z nich czuje tłumionym instynktem życia, że naokoło nagromadziło się mnóstwo gruzu z rzeczy, które niegdyś żyły, a dziś w imię troskliwej obłudy nie uprzątane wytworzyły mur graniczny między duchem i wolą, książką i życiem, każda ideą a jej czynnym ujawnieniem. Ów mur, wyłącznie zarobkowy duch dzisiejszego wykształcenia, działalność tłumiąca bakałarza i kierownicza dziennikarza: oto czynniki wychowawcze młodego pokolenia”.

Panie w życiorysie Wacława Berenta to osobny dział?

Iwona Rusek: Dla Wacława Berenta bardzo ważne były kobiety z rodziny: matka, Paulina Deike, ciotka Zofia, która później została jego macochą, oraz siostra Halina. Niestety, wszystkie bardzo młodo zmarły na gruźlicę. Jego pierwszą wielką miłością była pasierbica Józefa Piłsudskiego, Wanda Juszkiewiczówna, z którą wiązał życiowe plany. Przekreśliła je śmierć panny wskutek powikłań po operacji wyrostka robaczkowego. Kolejną nieszczęśliwą miłością pisarza była Bronisława Ostrowska. Ich związek nie miał szans powodzenia, bo jej mąż groził, że jeśli odejdzie, to on zabije siebie albo ich córkę. Ta ostatnia opisała we wspomnieniach dramat matki, która całe życie cierpiała z powodu rozdarcia między obowiązkiem wobec małżonka a wielką miłością do Wacława Berenta. Trzeba jeszcze dodać, że w pisarzu bez wzajemności kochała się Zofia Nałkowska.

W piątek 7 listopada 2020 r. o godzinie 21.00 jego spuścizna literacka zagości w eterze programu 1 Polskiego Radia

Iwona Rusek: 22 listopada 2020 r. mija 80. rocznica śmierci Wacława Berenta, więc zwróciłam się do szefa Teatru Polskiego Radia, Janusza Kukuły z propozycją przygotowania słuchowiska. Dyrektor Janusz Kukuła, który nie tylko jest wybitnym reżyserem i scenarzystą, lecz także humanistą, erudytą i Mistrzem Mowy Polskiej, od razu mój pomysł zaakceptował. Jestem wdzięczna za to, że mi zaufał i pozwolił zrobić adaptację fragmentu „Próchna”, którą będzie można usłyszeć 7. listopada 2020 r. w programie pierwszym Polskiego Radia. W rolę starego Borowskiego wcielił się Marian Opania, Władkiem Borowskim został Grzegorz Małecki, Kamil Pruban zmierzył się z postacią lekarza Kunickiego, a Milena Suszyńska brawurowo zagrała Zosię Borowską.

Iwona Rusek, dr hab., znawczyni twórczości Wacława Berenta (autorka monografii 3. powieści pisarza oraz krytycznego opracowania jego debiutu dla Biblioteki Narodowej); ekspertka w magazynie literackim „Czytelnia”, nadawanym radiowej Dwójce; konsultantka merytoryczna „Tekstów zebranych” Jerzego Grotowskiego; autorka scenariuszy słuchowisk pisanych dla Teatru Polskiego Radia oraz Teatru Telewizji. Za adaptację dramatu Lilla Weneda Juliusza Słowackiego otrzymała Grand Prix XVII Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2017”.

Wacław Berent, pseud. Władysław Rawicz, powieściopisarz, eseista, tłumacz okresu modernizmu, główny (obok Władysława Reymonta) przedstawiciel realizmu w literaturze Młodej Polski. Żył w latach 1873-1940. Ukończył studia przyrodnicze na Uniwersytecie Zuryskim oraz Uniwersytecie Ludwika i Maksymiliana w Monachium; w 1895 w Zurychu otrzymał tytuł doktora nauk przyrodniczych na podstawie rozprawy z dziedziny ichtiologii („Zur Kenntnis des Parablastes und der Keimblätterdifferenzierung im Ei der”). W 1896 rozpoczął współpracę z czasopismem „Wszechświat” (w którym drukował w 1898 r. „Jeszcze o domniemanym protoplaście człowieka”, a w 1901 r „Nowe badania nad zapładnianiem i rozwojem jaja zwierzęcego oraz Ciągi ptaków”). W latach 1900–1907 był związany z założonym przez Zenona Miriama Przesmyckiego periodykiem „Chimera”. Na łamach pisma drukował m. in. powieść polifoniczną o artystach, która dała mu wstęp do grona pierwszorzędnych twórców okresu modernizmu – „Próchno”. W 1905 r. wydał pod pseudonimem S.A.M. broszurę polityczną „Idea w ruchu rewolucyjnym”. Następna powieścią była „Ozimina”. W 1918 r. opublikował najbardziej znaną powieść „Opowieść rybałta”, której tytuł w późniejszych przekładach został zmieniony na „Żywe kamienie”. Wacław Berent był krytykiem haseł pozytywistycznych i modernistycznej filozofii polskiej i europejskiej bohemy, postulującej służebność wobec sztuki. Był przeciwnikiem romantyzmu. Mistrz erudycyjnej, pełnej metafor prozy i dopracowanej, swoistej stylizacji językowej.

 

Agencja Informacyjna

 

Rozmawiał Tomasz Zbigniew Zapert,

Agencja Informacyjna, Wywiady,  5.11.2020

AI World
Gospodarka
Home
Opinie
Kultura