Gałczyński: Gdyby nie pił, byłby zupełnie innym człowiekiem

Zdarzało się, że przez dwie doby Gałczyński oddawał się nałogowi wraz z pewnym psychoanalitykiem z Berlina. Problemem było miejsce libacji, ponieważ panowie bowiem zalegali w grobowcu jednego z cadyków na cmentarzu żydowskim. Biesiadnicy na zmianę chodzili po wódkę, głośno śpiewali- najczęściej finał IX symfonii Beethovena- akompaniując sobie na grzebieniu.

***

Konstanty Ildefons Gałczyński przyszedł na świat 23 stycznia 1905 roku w Warszawie. Tadeusz Lewandowski, krytyk literacki w jednej ze swoich wypowiedzi na antenie Polskiego Radia powiedział, że „nie byłoby polskiej współczesnej literatury, nie byłoby Wojciecha Młynarskiego, Agnieszki Osieckiej, Andrzeja Waligórskiego i mnóstwa młodszych bez genialnej twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego”. I trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza, że Gałczyński zasłynął nie tylko ze wspaniałej twórczości, ale także z życia… Życia, które było niezwykłe, pełne destabilizacji i beztroskiej egzystencji. Mówiono także, że Gałczyński miał wybitne zdrowie, choć- jak podkreślają znawcy biografii artysty- niekoniecznie musiało tak być. Nie jest bowiem tajemnicą (ani nigdy nie było), że Ildefons cierpiał na chorobę alkoholową. Córka Gałczyńskiego (Kira), kiedy ją o to pytano, grzecznie i z lekką nonszalancją potrząsała głową, po czym odpowiadała, że „to prawda, że ojciec bez wódki nie potrafił żyć, jednak jej nadużywanie spowodowane było procesami niezależnymi od niego”. Jak twierdziła Gałczyński miał cyklotymię.

Co to takiego?

Według „Poradnika Zdrowia” cyklotymia jest jednostką chorobową zaliczaną do grupy zaburzeń nastroju (afektywnych). Choroba rozpoczyna się zazwyczaj w wieku dorastania lub we wczesnej dorosłości. Częstość jej występowania u mężczyzn i u kobiet jest podobna, a ryzyko zachorowania na cyklotymię w ciągu całego życia wynosi do 3,5%. W przebiegu cyklotymii pacjenci doświadczają objawów z dwóch skrajnych względem siebie stanów. Jednym z nich są epizody przypominające hipomanię, podczas których pojawiać się mogą: zwiększenie napędu i energii życiowej, zmniejszenie potrzeby snu, przeświadczenie o posiadaniu wyjątkowych możliwości, euforia, natłok myśli, przyspieszenie tempa procesów myślowych, znaczna gadatliwość, pobudzenie, trudności z utrzymaniem koncentracji. W stanach obniżonego nastroju, których doświadczają osoby z cyklotymią, u chorych występować mogą: zaburzenia snu, smutek, zmniejszony stopień aktywności, płaczliwość, myśli dotyczące poczucia winy i własnej bezwartościowości, anhedonia (niemożność odczuwania radości), uczucie przewlekłego zmęczenia, rozkojarzenie, drażliwość (objaw, który w przebiegu cyklotymii spotykany jest raczej u dzieci i młodzieży). Niektórzy lekarze oraz badacze w tym przedmiocie porównują cyklotymię do choroby afektywnej dwubiegunowej.

Kira Gałczyńska (córka Ildefonsa) często powtarzała, że lekarze „twierdzą, że nie ma na nią lekarstwa (…), że zawsze przebiegała podobnie- pojawia się nagle po okresie nadmiernego wysiłku twórczego, wielkich wzruszeń, inspiracji, stanowiąc  rodzaj bariery ochronnej przed totalnym psychicznym zniszczeniem, czy krócej mówiąc przed obłędem. Matka Gałczyńskiego mówiła o cyklotymii już nieco inaczej niż córka. Uważała bowiem, że syn jest po prostu uzależniony od alkoholu podobnie jak jego ojciec, a cyklotymia to tylko wymówka…

Prawdą jest- jak zaznaczył Sławomir Koper (znany historyk, autor wielu publikacji) – „że bez alkoholu Konstanty Ildefons Gałczyński byłby zupełnie innym człowiekiem”.

***

Mimo wielkiego talentu Gałczyński był słabym uczniem. Na żądanie ojca początkowo uczęszczał do Szkoły Technicznej Drogi Żelaznej Warszawsko- Wiedeńskiej, a w Rosji trafił do szkoły przy Komitecie Polskim.

„Dwunastoletni Kostek zawsze był „nie z tej ziemi”- uważał jego szkolny kolega Jan Hoppe. – Przez wszystkich lubiany, ale w gruncie rzeczy sam. Sam dlatego, że  zupełnie inny. Nasze zainteresowania i rozrywki nudziły go. Nie biegał z nami na wycieczki. Nawet narty nie porywały go. Na piłkę, w którą grywaliśmy na kremlowskim placu, patrzył obojętnie. Rzadko chodził z nami nad rzekę”.

Kiedy dorosną jego nieśmiałość zamieniła się w pewność siebie. Z chęcią sięgał do kieliszka, uwielbiam gawędzić o współczesnej mu polityce (najpierw z narodowcami, a po wojnie z komunistami). Uważano go za duszę towarzystwa, zawsze chętnego do tańców i wznoszenia toastów od wszelkiej (słusznej lub nie) okazji. Subtelny liryk, autor antysemickich tekstów, czarujący mężczyzna i bezlitosny cenzor, kochający mąż i niewierny uwodziciel, „który jednocześnie oświadczał się kilku kobietom, pupil władzy ludowej i obiekt socrealistycznej nagonki, kpiarz i dowcipniś, słodki szarlatan i “pies na forsę” piszący dla tego, kto zapłaci”

Jaki naprawdę był Gałczyński? Kim był przede wszystkim?

Dużo już na ten temat napisałam, ale warto raz jeszcze dokładniej przeanalizować życie i twórczość Ildefonsa K. Gałczyńskiego. Kiedy artysta trafił do wojska, to czuł się w nim, jak w zamkniętej bańce. Wojsko bowiem nie należało do instytucji tolerującej jego poczucie humoru. Do historii przeszła pewna warszawska historia. A było to tak: Gałczyński, będąc pod wpływem alkoholu, przyszedł pewnego dnia do Włodzimierza Słobodnika. „Pogadaliśmy, napiliśmy się herbaty. […] Było to żydowskie święto „kuczek”, na podwórzu domu, w którym Słobodnik mieszkał, stały budki sklecone z desek i wałęsało się po nim pełno dzieci żydowskich.

Kiedy Konstanty zataczając się, wyszedł na podwórze, rzucił dzieciom garść miedziaków, wołając:

–  Żydzi! Żabotyńskim jestem! Zaprowadzę was do Palestyny!

Dzieci żydowskie łapały miedziaki. Na podwórzu powstał straszny rozgardiasz. Konstanty skierował się w stronę bramy wyjściowej oblepionej wprost dzieciakami”.

         Gałczyński uwielbiał hulaszcze życie. Zdawał jednak sobie sprawę z tego, że bez pieniędzy zabawa wkrótce się skończy. Co więc zrobił? Nie postanowił się poddać, zakasał rękawy i zaczął szukać czegoś, co przyniesie mu jakikolwiek zysk. Wiedział dobrze, że pisanie jest zajęciem, które kocha ponad życie, ale zdawał sobie sprawę, że na dłuższą metę zdechnie z głodu trzymając w ręce  pióro. Wznowił więc współpracę z „Cyrulikiem Warszawskim”, a jego wiersze zaczęto publikować w innych gazetach. Pisał dla wszystkich i wszędzie. Nie przeszkadzało mu, że musiał napisać artykuł dla „Polskiej Zbrojnej”, a nawet w „Dziecku i Matce”. Brał wszystko, jak leciało. Udzielał korepetycji, poprawiał teksty, pisał wiersze na zlecenie. Ale mimo tak dużej pracy twórczej nie mógł wyjść z długów. Po długich namysłach, mając 25 lat, podjął stałą pracę zarobkową, zatrudniając się w Polskim Towarzystwie Emigracyjnym. Gałczyński, jak opisuje S. Kopeć, prowadził referat emigracji europejskiej. Początkowo przychodził nawet punktualnie do biura, praca była jednak nudna i poeta częściej pisał wiersze niż wypełniał formularze. A jak już coś służbowo napisał, to raczej nie kwalifikowało się to do oficjalnego obiegu dokumentu.

Wojna i okupacja

Po wybuchu II wojny światowej Gałczyński został powołany do wojska, walczył w kampanii wrześniowej. Okupację spędził najpierw w niewoli radzieckiej, a potem niemieckiej – w stalagu XI A Altengrabow. Nawet w czasie wojny ukazywały się jego wiersze, drukowane w konspiracyjnych antologiach poezji “Werble wolności” i “Słowo prawdziwe”.

Przez krótki czas, po wojnie, przebywał w Brukseli i Paryżu. Po powrocie do Polski, w 1946 roku, zamieszkał w Krakowie, a potem w Szczecinie, gdzie wspólnie z Heleną Kurcyusz i Jerzym Andrzejewskim założyli Klub “13 Muz”, by w końcu osiąść na stałe w Warszawie. Pisał dla tygodników: “Bluszcz”, “Prosto z Mostu” i “Przekrój”, a także dla “Tygodnika Powszechnego”.

Niektóre z jego powojennych utworów powstały w konwencji socrealistycznej, m.in.: “Poemat dla zdrajcy” (atak na Czesława Miłosza), “Podróż Chryzostoma Bulwiecia do Ciemnogrodu”, czy panegiryk “Umarł Stalin”.

W 1950 roku Gałczyński stał się obiektem walki ideologicznej. Na zjeździe Literatów Polskich został potępiony jako twórca drobnomieszczański. Praktycznie dostał zakaz druku. Jak wspomina jego córka, Kira Gałczyńska: “Zabrano mu rzecz najcenniejszą, a mianowicie czytelników. Gałczyński był tego rodzaju poetą, tego rodzaju twórcą, który zupełnie nie rozumiał sensu pisania do szuflady. Jeżeli nie miał natychmiastowego kontaktu, poczucia, że znajduje jakiegoś adresata, uważał, że w ogóle jego praca nie ma sensu”.

Twórczość Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jest w tym samym stopniu liryczna, co groteskowa i absurdalna. Zawiera w sobie bardzo specyficzny typ humoru. Był on poetą bardzo popularnym, a jego poezja była (i nadal jest) śpiewana, teksty zaś pisane dla kabaretu, ciągle śmieszą.

– Wciąż czytelne i bawiące publiczność, bo ponadczasowe, są zwłaszcza teksty Teatrzyku Zielona Gęś – mówi Tadeusz Lewandowski. I – jego zdaniem – nie byłoby na przykład Ireny Kwiatkowskiej, jaką znaliśmy, bez wierszy, które Gałczyński pisał specjalnie dla niej. Poprzez postaci z Teatrzyku Zielona Gęś – Hermenegildzie Kociubińskiej, Gżegżółce oraz profesorowi Bączyńskiemu – pisarz kpił z kołtuństwa, ciemnogrodu i polskiego zadęcia.

Wiele powiedzonek, grypsów ze “Strasznej żaby”, wierszyka “Dlaczego ogórek nie śpiewa”, czy “Satyry na bożą krówkę” na stałe zadomowiło się w polszczyźnie: “My, Polacy, my lubimy pomniki”, “po cholerę toto żyje”, “Obywatelu Redaktorze”.

***

Wybacz Mu Panie…

„Niech Pan Bóg przebaczy tym wszystkim przyjaciołom Gałczyńskiego- napisał Jerzy Waldorff- co pijali z nim wódkę lub też bawili się widokiem pijanego i potem w wielu opisach miał ich kopy! Zostawiali go jak schlanego błazna, który wyczyniał brewerie”.

Faktycznie, jak podsumował S. Koper, dla poety nie może być nic gorszego niż „kumple od kieliszka”. Doświadczył tego osobiście Konstanty Ildefons- jedna z najbardziej tragicznych postaci naszej kultury w całych jego długich dziejach…

Gałczyński zmarł 6 grudnia 1953 roku w Warszawie. Bezpośrednią przyczyną śmierci artysty było pęknięcie aorty. Pochowany został na warszawskich Powązkach Wojskowych, gdzie 23 lata później dołączyła do niego jego luba- Natalia.

 

Źródło:

* A. Rubinstein, Moje długie życie, Kraków 1988, t.1, s. 122

* J. Waldorff, Moje lampki oliwne, Warszawa 1999

* S. Koper, Alkohol i muzy. Wódka w życiu polskich artystów, Warszawa 2013

* Wspomnienia o K.I. Gałczyńskim, red. A. Kamieńska, J. Śpiewak, Warszawa 1961, s. 27

*https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/738783,Konstanty-Ildefons-Galczynski-Cygan-fantasta-biedak

 

Agencja Informacyjna

Ewelina RubinsteinAgencja Informacyjna, 08.12.2019

 

 


Ewelina Rubinstein (Perry)

 – dziennikarka, pisarka, autorka wielu artykułów o tematyce społeczno-kulturalnej. W 2014 roku zadebiutowała mini-powieścią , dzięki której zdobyła uznanie wielu Czytelników. W 2016 roku ukazały się jej dwie kolejne książki (w tym „Jerozolima. Miasto Boga”), a w listopadzie 2017 roku reportaż „Niczyj. Prawdziwe oblicza bezdomności”.W kwietniu br. nakładem wydawnictwa Pascal ukazała się jej najnowsza publikacja, której jest współautorką. Jej teksty publikowane są także na łamach wielu ogólnopolskich, amerykańskich czasopism oraz portalach internetowych. Współpracuje z Telewizją Polską, ogólnopolską Agencją Informacyjną w Warszawie oraz z jedną z gazet z San Francisco. Wielokrotnie nagradzana i nominowana w krajowych konkursach dziennikarskich.