Filip Frąckowiak: Dekomunizacja jest oczywistością

Z Filipem Frąckowiakiem, kandydatem na posła z ramienia Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert

 

Agencja Informacyjna: Co będzie dla Pana priorytetowe w przypadku zdobycia mandatu poselskiego?

 

Filip Frąckowiak: Od lat zwracam uwagę na brak systemu obrony cywilnej w Warszawie. Budżet Warszawy przewiduje na to jedynie około 10 tysięcy złotych. Stolica potrzebuje zintegrowanego systemu. Dotychczasowe wydatki to jedynie serwisowanie systemu alarmowego. Potrzeba jest znacznie większa. Powtarzające się w Europie zamachy terrorystyczne, wojna na Ukrainie i czynności zaczepne Rosji oraz brak jednoznacznych działań w zakresie bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego podczas awarii kolektorów Czajki dobitnie pokazują taką potrzebę.

 

Kolejny priorytet to Polonia. Trzeba wzmocnić działania na rzecz powrotu do Polski wywiezionych przez Sowietów na Syberię oraz ich potomków. To nie jest wina tych trzech pokoleń, że nie mogli dorastać w swojej Ojczyźnie. Potrzebujemy siebie wzajemnie. Polacy w Stanach Zjednoczonych natomiast chcą ułatwień w wydawaniu dokumentów przez konsulaty i obniżenie podwójnego opodatkowania ich emerytur. Obecnie podatki ściągają Polska i Ameryka. Tych, którzy wysyłają pieniądze do kraju (inwestują w Polskę) moglibyśmy objąć ulgą, natomiast, tych, którzy są geograficznie najbliżej i rozważają powrót do Ojczyzny trzeba w tym spierać i ułatwiać.

 

W moim przypadku sprawa zakończenie dekomunizacji jest oczywistością ale łączy się z innymi sprawami z zakresu polityki historycznej. Ponieważ władze Warszawy zadeklarowały, że pomnik Bitwy Warszawskiej nie stanie na 15 sierpnia 2020 roku oraz wiadomo, że będzie to pomnik skromny i ukryty w narożniku. Po rozpoczęciu pracy Sejmu przystąpię jak najszybciej do działania na rzecz budowy pomnika na 100. rocznicę.

 

W świat polityki wprowadzał Pana Ojciec, śp. Józef Szaniawski?

 

Miałem 4,5 roku gdy wracając do domu z Mamą zobaczyłem przeszukujących nasze mieszkanie oficerów SB, po aresztowaniu Ojca. To była akcja, która miała na celu znaleźć w Polsce imperialistycznego agenta. No i znaleźli mojego Ojca, który od 1974 współpracował konspiracyjnie z Radiem Wolna Europa. Komuniści skazali Tatę na 10 lat więzienia a w wolnej Polsce wypuścili dopiero na Boże Narodzenie 1989 dopiero Sąd Najwyższy, uniewinniając Ojca, orzekł, że był to „ostatni więzień polityczny PRL”.

 

Ojciec systematycznie wprowadzał mnie w rzeczywistość geopolityczną Polski liczonej od 966 roku. Widział logiczną ciągłość między najważniejszymi datami w historii państwa na przestrzeni wieków. Od naszego pierwszego spotkania po więzieniu tłumaczył mi kim jest okupant Polski. Potem była współpraca z Ryszardem Kuklińskim i muzeum Izba Pamięci Generała Kuklińskiego (wówczas pułkownika). To już była praca na poziomie samorządowym ponieważ sprawy muzeum trzeba było uzgadniać z miastem.

 

Filipa Frąckowiaka droga do parlamentu wiedzie przez Radę Warszawy. Czym się Pan w niej zajmował?

 

To moja druga kadencja. Na początku moim priorytetem była dekomunizacja. W tej materii kilka spraw udało się zrobić. Na mój wniosek usunięto tablicę generała Świerczewskiego  oraz dwie PPR. Wspólnie ze świętej pamięci Olgą Johann stworzyliśmy listę kilkudziesięciu nazw które miałyby zastąpić istniejące dotąd komunistyczne. Ten proces udał się częściowo bo zmieniono tylko siedem nazw ulic między Danuty Siedzikówny, „INKI”, Grzegorza Przemyka, Stanisława Pyjasa. W ostatnim czasie niewątpliwym sukcesem było wykazanie że tak zwana kranówka warszawska nie jest badana pod kątem przydatności do picia, a także wykrycie nieprawidłowości w działaniu spalarni osadu ściekowego w Czajce.

 

Uda sie powstrzymać rekomunizację adresów stolicy?

 

Obecnie można dostrzec niedobre zjawisko nadawania nowych nazw z rodowodem komunistycznym, ale jestem przekonany, że usunięcie wszystkich komunistycznych ulic to kwestia czasu.

 

Włodarze syreniego grodu w ostatnich tygodniach dali pokaz niekompetencji na czym ucierpiały – parafrazując Johna Steinbecka – ryby i ludzie… 

 

Ta katastrofa ekologiczna była nie do uniknięcia. Najprawdopodobniej od początku konstrukcji kolektory były wadliwe. Łączenia rur się kruszyły i pękały. Dlatego zalano tak zwany rękaw zewnętrzny cementem. Pierwsza rura nigdy nie była wykorzystywana w stu procentach ponieważ wiedziano o jej wadliwej konstrukcji. Natomiast rura awaryjna nigdy nie była pusta bo puszczano nią ścieki, które nie mieściły się w pierwszej. Gdy więc główny kolektor pękł i puszczono wszystkie ścieki drugim, ten wytrzymał kilka godzin i również się rozpadł. To jednak nie była wina prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Jego niekompetencje obnażył brak zarządzania kryzysowego. To rząd zjednoczonej prawicy powstrzymał wylewanie się ścieków do Wisły.

 

Filip Frąckowiak – 38 lat, syn piosenkarki Haliny Frąckowiak i dziennikarza Józefa Szaniawskiego. Absolwent stosunków międzynarodowych Collegium Civitas  Stołeczny radny bieżącej kadencji, wiceprzewodniczący Komisji ds. Nazewnictwa Miejskiego. W latach 2004-2011 dziennikarz TVP, redakcji zagranicznej. Współtwórca miesięcznika”Stosunki międzynarodowe Od 2012 roku dyrektor Izby Pamięci Płk. Kuklińskiego. Felietonista “Naszego Dziennika”. Od 2016 roku wicedyrektor TVP Polonia.

 

Agencja Informacyjna

 

 Agencja Informacyjna,  Wywiady, Tomasz Zbigniew Zapert, 25.08.2019