O książce „Rymkiewicz. Geneaologia” poświęconej poecie Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi z jej autorką – Joanną Lichocką – rozmawiał Tomasz Zbigniew Zapert.
Tomasz Zbigniew Zapert: Co łączy Jarosława Marka Rymkiewicza z Czyngis-chanem?
Joanna Lichocka: Nie jest wykluczone, że więzy krwi. W rodzinie Poety zachował się wywód rodu Tuhan-Mirza-Baranowskich z którego pochodziła jego mama Hanna z Baranowskich Rymkiewiczowa. To szlachecka rodzina Tatarów polskich, osiadła na terenie Rzeczpospolitej prawdopodobnie już za czasów panowania Władysława Jagiełły.
Z tego wywodu – na pół baśniowego być może – jasno wynika, że Jarosław Marek Rymkiewicz jest w prostej linii potomkiem usynowionego przez Czingis – chana dziecka jego żony.
To dość skomplikowana opowieść relacjonująca losy kilkunastu pokoleń, ale warta opisywania. Z jednej strony przypomina o tatarskich obywatelach Rzeczpospolitej, którzy także mają wkład w kształtowanie polskich elit, z drugiej – wyjaśnia być może pewne cechy temperamentu twórcy.
Kim byli antenaci pisarza?
Joanna Lichocka: Przodkowie Jarosława Marka Rymkiewicza wywodzili się z różnych nacji i rozmaitych stron dawnej Rzeczpospolitej. Jest szlachta żmudzka z okolic Szawli na Litwie, są Tatarzy oraz osadnicy niemieccy z Wielkopolski i Mazowsza, jest polska inteligencja z Kroż na Litwie, urzędnicy z Kalisza czy francuski guwerner osiadły na dawnych kresach Rzeczpospolitej. Słowem – typowo polskie, tutejsze relacje międzyludzkie.
Śledząc ich dokonania dochodzimy do wniosku, iż los jest bezkonkurencyjnym scenarzystą…
Joanna Lichocka: To prawda – najciekawsze są te historie zaistniałe i postacie rzeczywiste. Zbiegi okoliczności, punkty zwrotne, czasem zupełnie z pozoru nieistotne, decydują o losach rodzin. Ale też widoczny w dziejach pewien rytm zdarzeń i naszych narodowych zachowań w reakcji na nie. To odnajdywanie się na wielkim kole historii i czerpanie z doświadczeń zmagających się z losem poprzedników – to też jest fascynujące, gdy się tej duchowej genealogii przyglądamy bliżej.
Koktajl krwi płynącej w żyłach autora „Wieszania” zdaje się przekonywać, że polskość to przede wszystkim sprawa ducha.
Joanna Lichocka: To oczywiste. W odróżnieniu od na przykład narodu niemieckiego czy żydowskiego przynależność do polskości nie była i nie jest determinowana genetyką. Zupełnie jednoznacznie opowiadał o tym Rymkiewicz, gdy odbierał nagrodę „Strażnika pamięci” tygodnika „Do Rzeczy”.
Mówił – przesadzając – że być może w jego żyłach nie płynie ani jedna kropla polskiej krwi, ale polskość „nie jest ani biologiczna, ani genetyczna; ona nie bierze się z krwi (…), nie bierze się z pochodzenia. Polskość to jest straszna siła duchowa i to nie my ją wybieramy, bo nie możemy tu niczego wybierać. To ona nas wybiera, ona chce nas mieć i wtedy nas wybiera. Nie ja ją wybrałem dla siebie. Myślę, że to ona mnie wybrała, bo chciała mnie mieć. Ale wybrała Was, moi drodzy, wszystkich, bo chce Was mieć. Nie należy pytać o pochodzenie, o geny, o krew. Należy tylko oddać się tej strasznej sile, a ona całą resztę za nas załatwia”. Czyż nie kluczowe słowa dla zdefiniowania tej wielkiej siły duchowej, która nas stwarza i ocala w najgorszych nawet czasach?
Trudno nie zauważyć w tych genealogicznych zawiłościach elementów metempsychozy…
Joanna Lichocka: Tak, są momenty w tej narracji, które pokazują splatanie się linii przeznaczania niekiedy zupełnie obcych sobie ludzi (na przykład zasygnalizowana a w mej książce tajemnica czasu minionego; czy znali się – dziadek lub ojciec poety i profesor filozofii z Piaseczna). Wywołuje to konkretne skutki, jakieś pokrewieństwo myśli, zainteresowań, nawet wyboru imion dzieci.
Istnieje chyba jakiś mechanizm zapisywania w naszym DNA pamięci i doświadczeń przodków, bo – co widać w życiorysie i twórczości poety – nie da się od nich uciec. Zresztą o tym kontakcie z przodkami, z naszymi Wielkimi Duchami pisarz mówi w swoich utworach wiele razy.
Choćby w książce „Juliusz Słowacki pyta o godzinę” Jarosław Marek Rymkiewicz pisze tak: „rozmowa miedzy żywymi a zmarłymi jest warunkiem istnienia, warunkiem życia naszych Wielkich Duchów. I jest warunkiem naszego istnienia. Żyjemy o tyle, o ile zdołamy się skomunikować z naszymi zmarłymi: bo żyjemy tak, jak oni tego pragną, jak oni sobie życzą, jak oni nam każą. (…) rozmowa miedzy nami a naszymi Wielkimi Duchami jest niezbędnym i wystarczającym warunkiem istnienia naszej kultury”.
Pozostał jakiś stołeczny adres z dzieciństwa książki „Rymkiewicz. Genealogia”?
Joanna Lichocka: Z mieszkań warszawskich nie zachowało się żadne. Zbombardowane i zrównane z ziemią zostały kamienice na ulicach Nowogrodzkiej i Koszykowej. Nie przetrwał także dom zbudowany przez dziadka poety na obrzeżach międzywojennej Warszawy. Nie ma też kliniki przy Marszałkowskiej, w której poeta się urodził – budynek przetrwał wojnę, ale został rozebrany ponad dekadę temu.
Poeta jest chłopcem ze spalonego miasta, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Tropy biograficzne w książkach Jarosława Marka Rymkiewicza bywają zakamuflowane?
Joanna Lichocka: Czasem wręcz przeciwnie – podane są wprost. Często teoretycy literatury uczą studentów polonistyki, że nie należy czerpać danych biograficznych z twórczości pisarza – należy zawsze traktować je jako kreację artystyczną. Tymczasem zarówno w „Kinderszenen”, jak i w „Rozmowach polskich latem 1983 roku”, ale też w „Dworze nad Narwią”, „Wielkim księciu” lub „Umschlagplatz” znajdujemy wątki autobiograficzne mniej lub bardziej podane wprost. Autor często po prostu pisze o własnym doświadczeniu, choć niekiedy ukrywa się pod postaciami, takimi jak pan Mareczek z „Rozmów…”. Oczywiście, to co należy traktować dosłownie jako zapis autobiograficzny trzeba zawsze weryfikować i tu nieocenione były dla mnie rozmowy z Ewą i Jarosławem Rymkiewiczami.
Jak wpłynął Jan Brzechwa na życiorys Jarosława Marka Rymkiewicza”?
Joanna Lichocka: Dwojako. Po pierwsze czytał mu i jego siostrze swoje wiersze dla dzieci – uruchamiając zapewne wyobraźnię poetycką i atrakcyjność tworzenia. To zresztą – pisanie, tworzenie jako forma uprawiania zawodu – było Rymkiewiczowi bliskie przede wszystkim ze względu na jego ojca, autora książek historycznych takich jak „Lew z Lechistanu”, zaprzyjaźnionego z Brzechwą od czasów wspólnych studiów prawniczych. Ale autor „Pana Dropsa i jego trupy” miał kluczowe znaczenie dla losów przyszłego poety również dlatego, że po wojnie załatwił rodzicom Jarosława Marka Rymkiewicza mieszkanie i pracę.
Brzechwa bardzo szybko zaangażował się w tworzenie komunistycznego koncernu prasowego „Czytelnik” i miał ogromne wpływy. Dzięki niemu – był wdzięczny za pomoc z czasów okupacji, gdy rodzina Rymkiewiczów żywiła go, gdy ukrywał się przed Niemcami – Władysław Rymkiewicz został radcą wydawnictwa a w krótkim czasie mógł porzucić zawód prawnika zostając łódzkim pisarzem.
Jarosław Marek Rymkiewicz, kończył więc szkoły i studia w Łodzi, debiutował tam jako poeta i redaktor. Powrócił do Warszawy dopiero w połowie lat sześćdziesiątych, gdy udało mu się zatrudnić w Instytucie Badań Literackich. Był już wtedy poetą z paroma wydanymi tomikami, kilkoma głośnymi tekstami poetyckimi i sztukami wystawianymi na deskach łódzkich teatrów. A także obiektem kilkuletniego rozpracowywania przez Służbę Bezpieczeństwa, która na różne sposoby usiłowała mu uprzykrzyć życie. W tym miejscu ta moja pierwsza część opowieści o autorze „Zachodu słońca w Milanówku” się kończy.
Kiedy przeczytamy ciąg dalszy?
Joanna Lichocka: Pracuję nad nim. Obecnie piszę kolejne rozdziały drugiej części, którą zamierzam doprowadzić do czasu przełomu 1989 roku. Mam nadzieję, że do końca roku uda się te kolejną część zakończyć, choć nie ukrywam, że dość trudno jest łączyć pracę nad książką z moimi innymi aktywnościami.
Dziękuję za rozmowę.
Joanna Lichocka –
dziennikarka (m.in.: Tygodnik Solidarność, Polsat, „Życie”, TV Puls, „Ozon”, „Rzeczpospolita”, TVP, „Do Rzeczy”), absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Posłanka na Sejm RP VIII i IX kadencji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, członek Rady Mediów Narodowych.
Autorka książki „Rymkiewicz. Genealogia” wydanej nakładem wydawnictwa Evvivalarte.
Fot. J. Lichockiej – Igor Smirnow – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=43090165
„Rymkiewicz. Genealogia” to biograficzna opowieść, której bohaterem jest pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz.
To podróż w czasie i przestrzeni, sięgająca niekiedy wiele wieków wstecz, w poszukiwaniu korzeni poety – a te okazują się niezwykłe. To także opis polskich losów, które stały się udziałem tak wielu rodzin zamieszkujących Rzeczpospolitą. Polskość, jak sam poeta wielokrotnie przyznawał, odkrywa swoje nieoczywiste źródła, staje się przedmiotem wyboru i wiary.
Jarosław Marek Rymkiewicz jest wybitnym polskim pisarzem.
Zadebiutował w wieku 22 lat tomikiem wierszy „Konwencje”. W roku 1967 ogłosił swoje literackie credo w książce „Czym jest klasycyzm. Manifesty poetyckie”. Autor licznych tomów poetyckich, z których najbardziej znane to: „Thema regium” (1978), „Ulica Mandelsztama” (1983), „Moje dzieło pośmiertne” (1993), „Znak niejasny, baśń półżywa” (1999), „Zachód słońca w Milanówku” (2002), „Wiersze polityczne” (2010), „Pastuszek Chełmońskiego” (2014) i „Koniec lata w zdziczałym ogrodzie” (2015). Napisane w latach 80. XX wieku dwie powieści: „Rozmowy polskie latem 1983” (1984) oraz „Umschlagplatz” (1988), wydane w drugim obiegu, spotkały się z ogromnym zainteresowaniem czytelników, zostały również przetłumaczone na język francuski, niemiecki i angielski.
Jarosław Marek Rymkiewicz wyniki swojej rozległej pracy historyczno-literackiej pomieścił w tomach eseistycznych i encyklopedycznych poświęconych Adamowi Mickiewiczowi (6 tomów z cyklu „Jak bajeczne żurawie”), Juliuszowi Słowackiemu, Bolesław Leśmianowi i Aleksandrowi Fredrze. W jego dorobku są także eseje historyczne: „Wieszanie” (2007), „Kinderszenen” (2008), „Samuel Zborowski” (2010) oraz „Wielki Książę z dodaniem rozważań o istocie i przymiotach ducha polskiego” (1983).
Fot. J. M. Rymkiewicza – Mariusz Kubik – own work, http://commons.wikimedia.org/wiki/User:Kmarius, CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=862696