Dziwne rzeczy zdarzają się na śniadaniu w hotelu… Czasem nic nie budzi podejrzeń: obsługa jest miła, pokój czysty, pościel pachnąca i świeża, na ścianach gustowne obrazy. Jesteś gotów wracać do tego miejsca setki razy… Aż w końcu rano, po fantastycznej, albo tylko spokojnej nocy, idziesz na śniadanie do hotelowej restauracji. I…
Śniadanie nr 1 (angielskie)
To jest śniadanie… gdyby ktoś miał wątpliwości. Hit wśród śniadań hoteli całego świata. To coś podłużne, jest parowkopodobną kiełbaską średniego kalibru. Szara plama w centrum talerza to gęsta owsianka, lekko słodka. W komplecie jeden (dosłownie) kawałek chleba, pudełeczko z masełkiem, trójkącik serka i jogurt.
Śniadanie nr 2 (włoskie).
To też jest śniadanie. Naprawdę.
Wijące się przedmioty na talerzu to ugotowany na miękko, natłuszczony czymś makaron posypany niezidentyfikowaną przyprawą w skromnych dawkach. Widoczne czerwone plamy są śladami po bezpomidorowym ketchupie. Obok słynna już kiełbaska-parówka. Dodatkowo jeden kawałek chlebka, serek, masło i ciasteczko… na osłodę.
Gdzie tak znakomicie karmią hotelowych gości? Hotel Regina w Kazaniu. Co zaskakujące menu zdaje się nie szokować gości hotelu z Federacji Rosyjskiej. Być może to stali bywalcy.
A dlaczego cztery wstrząsające poranki?
Bo po dwóch dniach powtórzyło się śniadanie nr 1 i śniadanie nr 2. Smacznego!
A jakie są Wasze najbardziej pamiętna śniadania hotelowe? Piszcie pressroom (at) agencja-informacyjna.com!
Tekst i fotografie: Miłosz Manasterski, Agencja Informacyjna 19.03.2018 r.