Wiersz powinien mieć w sobie wyłącznie to, co niezbędne. Nie mam na myśli wyłącznie ilości użytych słów czy obrazów. Staram się powiedzieć, że wszystko czego użyto w tekście lirycznym powinno być użyte wyłącznie dlatego, ponieważ wiersz nie mógł się bez tego obejść.
Ludwik Filip Czech pisze w prosty sposób o rzeczach najważniejszych. W jego wierszach z najnowszego tomu „więcej” dominuje pamięć i czułość. Pamięć jest kręgosłupem tożsamości. Czułość jest uważnością i ciepłem, które bohater ma w sobie dla świata. A przecież współczesność nie udziela kredytu wrażliwości. Nie ma na nią miejsca, ponieważ codzienność jest rozpędzonym bolidem, rejsowym samolotem, ekspresem przecinającym ciemność.
Tymczasem Ludwik Filip Czech widzi to inaczej:
„w tym roku jesień w mieście/ urywają się telefony/ dzwoni z lasu jezioro/ piaszczysta skarpa znad rzeki/ głaz przydrożny (…) gdzie jesteś/ dlaczego nie siadasz nad brzegiem/ wdrapujesz się/ nie przysiadasz (…) gdy tymczasem my tutaj/ kołyszemy trzciną/ wznosimy się dumnie/ wygrzewamy w słońcu/ nieśpiesznie/ leniwie/ i jakby/ na zawsze”
(***)
Tak jakby dało się uciec gdzieś poza obręb miasta. Jakby ucieczka miała w sobie coś szlachetnego. Ludwik Filip Czech redefiniuje znaczenie tego słowa. Widzę w niej formę zatrzymania w czasie. Sugestię zmiany tempa, ofertę głębokiego oddechu.
Kluczem do poezji Ludwika Filipa Czecha jest „wspomnienie”. Siła obrazu, który autor podaje nienachalnie, bo jest u poety subtelność i delikatność formy. Wersy rwą się i łamią pozostawiając przestrzeń, którą czytając te teksty mam dla siebie, żebym mógł wrócić tam, gdzie byłem kiedyś, tak jak wraca w te miejsca Ludwik Filip Czech, a wraca pięknie.
„przywołują mnie do siebie/ duchy z grobowców/ męczennicy z urn/ bohaterowie z trumien/ topielcy z wiejskich glinianek/ chorzy ze szpitalnych kostnic/ samobójcy ze sznura”
(„Ważność”)
Są w poezji Ludwika Filipa Czecha filiżanki, scyzoryk, puste kartony po butach, nożyki do listów, martwe wróble, jaszczurki, myszy i motyle, jest ciotka Baśka, która po śmierci chciała być wrzucona do lwiej klatki w ZOO i wujek Jurek, który nie potrafi otrząsnąć się z wojny.
„Poezja jest kłopotliwym darem” – pisze Ludwik Filip Czech.
Poezja jeśli korzysta się z niej umiejętnie pozwala podróżować w czasie, nie tyle jednak w przestrzeni, co w emocjach. Ludwik Filip Czech opanował sztukę tych podróży doskonale. To nie są wiersze, które próbują cokolwiek udawać. Nie ma tutaj miejsca na strojenie min. Nie ma póz tak powszechnych u innych autorów.
Ludwik Filip Czech pisze. A pisze – jak jest.
„a zresztą co innego potrafi poeta / prócz wymyślania wieczorów autorskich / na których odpowiada błyskotliwie / na głupie pytania / więc chcąc nie chcąc robi herbatę / włącza telewizor / bierze kartkę / i dalej jedzie z tym koksem”
(„Dar”)
bo, jak pisze Ludwik Filip Czech:
(…) „każdy poeta / przypomina chłopca z plaży / który wychodząc z morza na brzeg / pragnie podarować obojętnemu światu / meduzę”
(„Meduza”)
Ale jest w wierszach Ludwika Filipa Czecha coś jeszcze, coś co przeczuwam, coś co być może uzasadnia nieustanną obecność w tych wierszach dzieciństwa, cieni zmarłych, z dawna zapomnianych przedmiotów.
Jest w nich samotność.
Ludwik Filip Czech porusza się w samotności pewnie, zna jej ścieżki, samotność pozwala mu na skupienie, na ciszę, która jest w tych wierszach bohaterką. Tyle dzieje się tutaj przy świetle nocnych lampek. W ich cieple autor komunikuje się ze światem, który ostatecznie zostawia obok tworząc dla niego alternatywne byty. Jednym z nich jest przywołane już tutaj „wspomnienie”, coś jak:
„kondukt z białą trumienką / na której przysiada / i umiera składając skrzydła / kilkudniowy motyl”.
Ponieważ Ludwik Filip Czech potrafi mówić sugestywnymi obrazami. To nie narzuca się w tej poezji, warto jednak z niej to wyłowić. Plastyczność frazy poety jest wartością dodaną w przypadku jego liryków – powściągliwych w przestrzeni słowa. Czasami zdarza się tak jak w wierszu „Pagórek szczęścia”, że trzeba oznajmić światu jakiś radosny sekret i wtedy „wrzuca się do uśmiechniętej rzeki, patyk”. Czasami z kolei trzeba się zatrzymać, a wtedy:
(…) „wszystko / stanie w miejscu/ zbierze siły / będzie chciało opowiedzieć swoją historię / wtedy ty usiądź / zacznij pisać / i opowiedz własną”
Ludwik Filip Czech wraca do czytelnika z tomem wierszy, który ma w sobie to, co moim zdaniem powinna nieść w sobie poezja – prawdę – jakkolwiek ją rozumiemy.
„więcej” Ludwik Filip Czech, Fundacja Duży Format, Warszawa 2022
Ludwik Filip Czech – poeta. Od 1982 r. związany z Gdańskim Towarzystwem Przyjaciół Sztuki. Współzałożyciel i członek Gdańskiej Grupy Poetyckiej. Główny laureat 38 Konkursu Czerwonej Róży (1997 r.). Główny laureat w Konkursie Literackim Miasta Gdańska im. Bolesława Faca (2004 r.) oraz wielu innych konkursów poetyckich.
Ludwik Filip Czech jest autorem „Czytadełek” krótkich, mówionych, ironicznych felietonów, które publikuje na facebooku i youtube. Współpracuje z bydgoskim czasopismem „Akant”, gdańskim „Autograf”, podlaskim „Kwartalnikiem Kulturalnym” i innymi. Jego recenzje można znaleźć na portalu Pisarze.pl. Jest autorem książek: „Mgły i zapachy” (1993 r.), „Wyrąb”(2000 r.), „Mimikra” (2003 r.), „Gorzkie wakacje” (pierwsza nagroda w Konkursie Literackim Miasta Gdańska im. Bolesława Faca – 2004 r.), „Ślimak i panna” (2007 r.), „Tabu” (2010 r.), „Porządki” (2019 r.) i „więcej” (2022 r.).