Miłosz Manasterski: Czy Kalisz będzie perłą turystyki?
Kalisz – najstarsze i jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Miasto wielu zabytków i atrakcji dla turystów, o których w ogóle nie zabiega…


Kalisz, blisko 110 tys. miasto w Wielkopolsce. Wymienone przez starożytnego geografa Klaudiusza Ptolemeusza na Szlaku Bursztynowym jako Calisia niedawno 0bchodziło 1850-lecie istnienia. W średniowieczu ośrodek polityczny, administracyjny i handlowy, jedna z najstarszych gmin żydowskich. Stolica księstwa w czasach rozbicia dzielnicowego, później stolica województwa przez ponad pół wieku. Rozwijał się szybko jako miasto graniczne Królestwa Kongresowego. Zniszczony bestialsko przez Prusaków podczas I wojny światowej, podniósł się z ruin. W III Rzeczypospolitej, położony w środku trójkąta między wielkimi miastami – Poznaniem, Łodzią i Wrocławiem (do każdego z nich niewiele ponad 100 km) i pozbawiony statusu miasta wojewódzkiego, Kalisz nie bardzo może się odnaleźć. Kolejne samorządy nie mają pomysłu jak wykorzystać potencjał najstarszego miasta Polski.

Mając za atuty niezwykłe położenie wśród rozgałęzień Prosny (część śródmieścia znajduje się na wyspie, pozostałe części miasta łączy ponad 30 mostów) i bogactwo historii Kalisz nie potrafi przyciągać turystów. Owszem, istnieje tu ruch pielgrzymkowy związany z sanktuarium św. Józefa. Są to jednak zwykle wycieczki, które w mieście nie zatrzymują się na dłużej niż kilka godzin. A przecież pieniądze miastu przenosi turysta który spędzi w nim więcej czasu – potrzebuje noclegu, posiłków i ma chwilę na zakupy w lokalnych sklepach. Kalisz nie stworzył kompleksowej oferty turystycznej – takiej, która zatrzymywała by turystę co najmniej na weekend. Tymczasem aby zwiedzić miasto i pełne atrakcji okolice potrzeba kilku dni!
Co najlepsze, nie potrzeba ogromnych inwestycji, żeby przeistoczyć Kalisz w turystyczny hit.

Niemal wszystko co potrzeba już jest w samym mieście i jego okolicy: kilkanaście muzeów i galerii (w tym unikalna galeria w dawnej wieży ciśnień), liczne zabytki, pałace i piękny zamek Czartoryskich w Gołuchowie zwany też Małym Wawelem. Jest zrekonstruowane piastowskie grodzisko na Zawodziu. Jest piękny dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie. Są bezcenne prace Tadeusza Kulisiewicza w Centrum Rysunku jego imienia. Są judaika i pamiątki sakralne (dla każdego osobne muzeum).

Jest drugi najstarszy polski park miejski, zabytkowe cmentarze (żydowski, katolicki, prawosławny i ewangelicki). Jest rezerwat żubrów i dwa sztuczne jeziora, a po Prośnie można pływać łodzią. Są już nawet niezłe hotele. Czego brakuje? Spojrzenia na całość. Spięcia oferty w jedno. Zsynchronizowania działań miasta, jego instytucji, pobliskich gmin i prywatnych przedsiębiorców.
Brakuje w Kaliszu myślenia o mieście jako systemie atrakcji – w którym turysta pojawia się i powinien być dalej prowadzony do kolejnych punktów na jego szlaku.

Fot. By Michał Babilas – plWiki where it was uploaded by Cronwood, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3403124
Myślenia o doświadczeniu przyjazdu i pobytu – jak samo miasto prezentuje się na pierwszy rzut oka, jak zachęcić turystę do zatrzymania się na dłużej, zakupu pamiątek czy lokalnego smakołyku – kaliskich andrutów, a potem spróbowania kuchni regionalnej. Większej troski o zabytki piękniejsze i mniej piękne, bo nawet te niezbyt cenne zyskają po grutnownym remoncie. Kompleksowego programu, który by sprawił by gość miasta krążył między muzeami i galeriami, wszedł na wieżę ratuszową by obejrzeć zjawiskową panoramę miasta, a wieczorem poszedł do pięknego, położonego na brzegu Prosny Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego albo do Filharmonii Kaliskiej posłuchać na żywo nagrodzoną Grammy kompozycję Włodka Pawlika „Night in Calisia”. A kolejnego dnia żubry, albo plażowanie, pałac w Lewkowie albo koncert w Pałacu Myśliwskim w Antoninie (gdzie bywał wielokrotnie Chopen). Albo cmentarze, sankturium, gród średniowieczny…

Jest co robić w Kaliszu już teraz, ale turysta ma problem choćby z synchronizacją czasu pracy placówek muzealnych. Instytucje kultury jak teatr czy filharmonia nastawione są wyłącznie na „obsługę mieszkańców”, nie są włączone w system obsługi ruchu turystycznego. Nie ma dobrej nawigacji w mieście, nie ma karty turystycznej, nie ma spójności komunikacyjnej, ułatwień językowych.
Gdyby Kalisz przestawić na tory obsługi ruchu turystycznego i zdobyć środki na marketing miasta i regionu, to duże dochody z turystyki w budżecie miasta i kaliszan byłby gwarantowane.

Oczywiście Kalisz nie może bezpośrednio konkurować z takimi „bestsellerami” turystyki jak Kraków, Gdańsk, Warszawa, Poznań, Łódź czy Wrocław. Ale walka o miejsce w pierwszej dziesiątce krajowych destynacji z Lublinem, Szczecinem, Płockiem czy Sandomierzem jest absolutnie możliwa. Zwłaszcza, że ani nie wyliczam tutaj wszystkich atrakcji miasta i okolic, ani nie podrzucam tutaj pomysłów jak ofertę turystyczną wzbogacić o nowe obiekty i doświadczenia, a z pewnością wiele tutaj można zrobić, choćby wokół Szlaku Bursztynowego. Już samo miano najstarszego miasta Polski jest doskonałym sloganem reklamowym, który uruchamia wyobraźnię.

Przed miastem historyczna szansa. W związku z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego, powrócił temat budowy szybkiej kolei na linii Warszawa-Łódź-Wrocław i Poznań. Władze miasta i regionu muszą zrobić wszystko, by w Kaliszu powstał na tej linii dworzec kolejowy.

Przewidywane czasy przejazdów to nie więcej niż 1,5 do lotniska w Baranowie, około 2 godzin do Warszawy, mniej niż godzina do Łodzi, Poznania i Wrocławia (a tam też są porty lotnicze). Zaprzepaszczona została szansa poprowadzenia przez aglomerację kalisko-ostrowską dorgi ekspresowej Warszawa-Wrocław. Nowa linia kolejowa jest okazją, której nie można zmarnować. Ale jeśli do czasu jej budowy Kalisz nie przeistoczy się w turystyczną perłę, turyści zamiast wysiąść z pociągu – pojadą nim dalej, tam gdzie świetna oferta już jest gotowa i sprawdzona.
Agencja Informacyjna, Miłosz Manasterski, Moje obserwatorium, 24.07.2018
Fot. Wikipedia – Malowniczo położony nad Prosną Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu