Monika Luft i jej „Arabska awantura”

Pasjonującą, wyczerpującą i – co bodaj najistotniejsze – wysoce odkrywczą książkę napisała Monika Luft. Tomem „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela” dowiodła, iż nie poddaje się łatwym urokom legend, a dzięki nieufności i dociekliwości, z nieskrywaną satysfakcją prostuje liczne przekłamania, weryfikując niemało obiegowych sądów. Bardzo uważnie podąża śladami podków, mocno niekiedy zatartymi przez obroty koła historii. Pieczołowicie przeczesuje najrozmaitsze archiwalia, rozmawia też ze świadkami przywoływanych zdarzeń, osobami znającymi – czasem niekoniecznie z najlepszej strony – opiekunów, tudzież zarządców stadnin. Potrafiła pokusić się o próbę odpowiedzi na pytanie postawione kiedyś przez Antoniego Słonimskiego w tytule jednego z jego najlepszych opowiadań: „Jak to było naprawdę?”.

Kwestii rozpatrywanych w tej pełnej zarówno osobliwych, jak i wymownych niuansów pracy jest zresztą znacznie więcej. „Jaki był stosunek PRL-owskich służb specjalnych do stadnin i czy ludzie komunistycznego aparatu pełnili istotną rolę w tej specyficznej dziedzinie? Jak wyglądał kapitał wzajemnych powiązań, którymi dysponowała branża?” – indaguje Luft. Przytacza tezę renomowanego dziennikarza śledczego, Cezarego Gmyza, postawioną przed pięcioma laty, gdy stanowiska stracili wieloletni szefowie stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie: „Miłość do koni arabskich szczególnie rozwinęła się u PRL-owskiej nomenklatury, dzieci wojskowych oraz oddanej sprawie socjalizmu inteligencji zootechnicznej”. Dobitne potwierdzenie tych słów znajdziemy w książce.

Zapewne niejednego czytelnika zaskoczy skala zainteresowania ludźmi związanymi w taki czy inny sposób z hodowlą koni arabskich, wykazywanego przez tajne służby Polski Ludowej (choćby operacja „Kowboj” czy wizyta Armanda Hammera, sowieckiego agenta wpływu udającego filantropa), zważywszy, że w pierwszych dekadach PRL zwierzęta te nie cieszyły się łaskami włodarzy narzuconych nam z woli Moskwy.

Hipikę uważano za sport „niesłuszny ideologicznie”, ponieważ najczęściej uprawiali go przedstawiciele ziemiaństwa, warstwy skazanej przez komunistów na unicestwienie, zaś wierzchowce uważano za przeżytek, co artykułował w skądinąd sympatycznym szlagierze „Wio, koniku” zapomniany dziś piosenkarz Julian Sztatler.

https://youtu.be/XEYP7DwBa-A

Z kolei Władysław Gomułka twierdził, iż „konie zjadają Polskę”. I może w rewanżu nakazał propagowanie w Peerelu konsumpcji koniny…

Tymczasem rodzimy specjał kulinarny – szynka wieprzowa, opakowana w gustowne i trwałe puszki, lądowała na stołach od Nowego Jorku po San Francisco. Działo się tak za sprawą Leona Rubina, współwłaściciela amerykańskiego potentata specjalizującego się w imporcie produktów spożywczych. Zyskał on możliwość sprowadzania do USA przetworów mięsnych z Polski na zasadzie umowy cum iure exclusivo. A przy okazji – jak na rasowego handlowca przystało – kupował nad Wisłą również konie arabskie.

W „szynkowych” transakcjach niebagatelną rolę odgrywali komunistyczni aparatczycy. Za wsparcie swych interesów Amerykanie musieli się odwdzięczać. Te relacje układały się rozmaicie i nie zawsze harmonijnie. Pojawiał się w nich nawet szantaż. Dość powiedzieć, iż Rubin zmuszony był opłacać – w walucie wymienialnej, rzecz jasna – swych niegdysiejszych popleczników, również gdy stracili już swą prominentną pozycję, zamieniając egzystencję komunistycznych dygnitarzy między Tatrami a Bałtykiem na życie rentierów w Izraelu.

Fragmenty odsłaniające sekrety funkcjonowania rynku arabów w dobie PRL-u dominują na kartach tej solidnie udokumentowanej i obficie ilustrowanej książki.

Temat stał się szalenie medialny w roku 2016, po zwolnieniu z funkcji rutynowanych prezesów SK Janów Podlaski i SK Michałów, odpowiednio Marka Treli oraz Jerzego Białoboka.

Luft skrupulatnie omawia pajęczą sieć uzależnień łączącą pezetpeerowską nomenklaturę z hodowlą rumaków czystej krwi, których przodków sprowadzili do nas w XIX stuleciu z Bliskiego Wschodu arystokraci, głównie kresowi. Rzewuskiego, Sanguszków, Dzieduszyckich, Potockich pisarka przedstawia ze stylistyczną swadą, obficie dyskontując wspomnienia oraz korespondencję. Żal ściska serca i wilgotnieje wzrok, kiedy czytamy o końcu ich świata, jaki przyniosła rewolucja bolszewicka. Barbarzyństwo gawiedzi wymachującej sztandarami w kolorze krwi dotknęło również stada arabów wypasanych na czarnoziemach Podola czy Wołynia. Jako faunę bezużyteczną – bo nieznającą pracy na roli i nienadającą się do służby wojskowej – eksterminowano je tabunami. Symbolizowały znienawidzoną przez wyznawców Lenina klasę posiadającą, zazwyczaj więc pisana im była śmierć okrutna. Ginęły w męczarniach od ciosów widłami, siekierami, kosami, sierpami. Palono je w stajniach. Topiono. Pisała o tym i Zofia Kossak-Szczucka w „Pożodze”, i Wiesław Helak w „Nad Zbruczem”, co też autorka skwapliwie cytuje, przywołując echa tętentu kopyt z pastwisk Jarczowiec, Jezupola czy Sławuty.

Renesansowi hodowli koni arabskich w II Rzeczpospolitej służyła ekspedycja, jaką u progu lat 30. zeszłego wieku odbył w imieniu księcia Sanguszki (czworga imion!) Bogdan Ziętarski, zarządca stajni wyścigowej i stadniny w Gumniskach, wspólnie z niemieckim hipologiem, Carlem Raswanem.

Luft podjęła trud porównania odnalezionych po osiemdziesięciu latach listów obydwu do zleceniodawcy owej egzotycznej podróży. Listów, które demitologizują tę „przełomową z punktu widzenia polskiej hodowli koni arabskich, wyprawę”. Czytamy w nich między innymi o zgoła sensacyjnych okolicznościach nabycia kluczowego dla naszej hodowli ogiera Kuhailan Haifi: „Ogier ten należał do 40 właścicieli i był używany jako reproduktor. Powiedzieli mi, że absolutnie nie jest do kupienia. Na to postawiłem sprawę w ten sposób, że powiedziałem Fuazowi, że mam jego słowo, że mogę za kamizelki pancerne wybrać konie, jakie mi się podoba. Ja jestem skromny, nie chcę koni, tylko tego jednego konia. Fuaz na to zrobił minę jakby zjadł surową żabę, ale powiedział: słowo dałem, konia dostaniesz”.

„Jakim cudem Ziętarski i Raswan dysponowali wyposażeniem wojskowym? – zastanawia się Luft i wyjaśnia: „W Policji Państwowej wprowadzono oficjalnie do użytku w 1930 roku kuloodporną zbroję płytową, której prototyp upubliczniono w 1929. Wyprodukowano 200 sztuk, ale ile było egzemplarzy prototypowych, nie wiadomo. Jest prawdopodobne, że to właśnie te kamizelki wiózł Ziętarski (…) Mieściły się we wschodniej tradycji militarnej, bo były nowocześniejszą wersją kolczug czy bechterów (…) Dla plemion prowadzących nieustające walki to był atrakcyjny towar”.

Wysocy oficerowie i urzędnicy Generalnej Guberni oglądają pokaz ogierów w Białce (fot. NAC)

Zasługą autorki jest też odkłamanie fałszywego wizerunku – wciąż tu i ówdzie pokutującego – przedstawiającego rzekomo wzorowe prowadzenie stadniny janowskiej w okresie II wojny światowej. Niemcy niewątpliwie prezentowali o niebo wyższy poziom kulturowy od naszego wschodniego okupanta, imponowali logistyką, ale: „działalność hodowlana Gustava Raua była ściśle podporządkowana rasistowskim teoriom, których był gorliwym wyznawcą. (…) «Czystość rasowa» przewidywała czystość krwi, która była nie tylko względna wśród koni, lecz także wśród hodowców koni, bo, jak twierdził, «zrozumienie czystości krwi w hodowli koni» panowało jedynie u «niepomieszanych pokoleń chłopskich». (…) Z bezsprzecznym talentem organizacyjnym oraz niezwykłą energią i oddaniem wypełniał wyznaczane przez Hitlera zadania, z którymi w pełni się identyfikował”.

Reasumując, obcujemy z publikacją wielozagadnieniową, a przy tym ewidentnie nawiązującą do polskiej szkoły reportażu. Modus operandi Moniki Luft przypomina zwłaszcza ten stosowany przez Krzysztofa Kąkolewskiego i Joannę Siedlecką, których odkłamujące rzeczywistość dzieła wywoływały nie tylko rezonans wśród czytelników, ale także – a może przede wszystkim – ferment środowiskowy. A ponieważ „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela” ma podobne założenia, toteż nie wątpię, iż spowoduje zbliżone reakcje. Radzę zatem ruszyć po tę książkę urodziwą tematycznie, graficznie i –last but not least– autorsko, do księgarń. Najlepiej galopem.

Tomasz Zbigniew Zapert

Monika Luft „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela”, LTW 2021

Agencja Informacyjna, Kultura, 2.07.2021