Dramatyczne skutki decyzji podejmowanych bez dogłębnej analizy

 

Niebawem kilka tygodni minie rok, odkąd Polska podejmuje działania mające zapobiec pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Nastroje biznesmenów są coraz gorsze, a w przypadku niektórych branż wręcz buntownicze. Trudno się dziwić desperacji przedsiębiorców. W swoich działaniach, kontrolowanych przez urzędy skarbowe, przedsiębiorstwa kierują się rachunkiem ekonomicznym.

Brak zysków jawi się jako najmniejszy problem. Dużo większe kłopoty sprawiają przedsiębiorstwom zobowiązania, które trzeba ponosić takie jak utrzymanie infrastruktury przedsiębiorstw, zobowiązania podatkowe i publiczno-prawne takie jak podatek od nieruchomości, koszty związane z utrzymaniem pracowników, koszty ubezpieczeń społecznych, spłaty kredytów, leasingów, najmów długoterminowych itd. Aby realizować te zobowiązania, potrzebne są przychody, niestety tych już brakuje od roku nie ma. Żadne, najlepiej zarządzane przedsiębiorstwo, nie może w nieskończoność zajmować się tylko wydatkami bez przychodów.

Okazuje się, że wpływ na decyzje o zamykaniu całych branż podejmowane są przez rząd ma pewien tekst, jaki ukazał się czasopiśmie w Stanach Zjednoczonych. Autorzy opublikowanego w listopadzie 2020 r., w amerykańskim magazynie „Nature”, artykułu na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa byliby zapewne mocno zaskoczeni, gdyby dowiedzieli się jak bardzo poważnie ich analizy potraktował polski rząd. Należy przypomnieć, że powołując się na przedstawione tam symulacje, zdecydowano o zamknięciu branży fitness, siłowni sal gimnastycznych.

Opublikowane w magazynie „Nature” badania opierały się na modelu matematycznym, zrealizowanym na podstawie logowań użytkowników sieci komórkowych. Według tego modelu, miejscami, gdzie pojawia się największe ryzyko zarażenia są restauracje, sale gimnastycznej, kluby fitness, aquaparki oraz siłownie, kawiarnie, bary i hotele. Rząd polski zaprezentował grafikę z wykresem, gdzie na czele są wyżej wymieniane miejsca, natomiast, jako najbezpieczniejsze pokazywane są m. in. centra handlowe i sklepy spożywcze.

Eksperci, komentując badania opisane w amerykańskim czasopiśmie, wskazują na wiele jego braków, m.in. to, że nie bierze pod uwagę stosowanych zabezpieczeń i nie różnicuje np. ryzyka w sklepie i przychodni lekarskiej. Badanie nie odnosi się również do faktycznej częstości zakażeń w danych miejscach użyteczności publicznej, bo jej nie badano. Modeluje jedynie zagęszczenie ludzi i na tej podstawie szacuje prawdopodobieństwo zakażeń.

Błędy i niedoskonałości badania to rozważania dla naukowców, które w normalnej sytuacji ograniczyłby się do akademickich dyskusji. Problem polega na tym, że rząd polski zaakceptował przedstawione wyniki badań za bez należytego krytycyzmu. W konsekwencji podjął drakońskie decyzje o zamrożeniu działalności znacznej części przedsiębiorstw.

Czego nie mówi się w odniesieniu do wspomnianych badań? Przede wszystkim tego, że nie jest to tylko jedno z badań, które należało analizować decydując się na narodową kwarantannę np. dla sal gimnastycznych, siłowni, aquaparków i klubów fitness. Istnieją również inne badania ryzyka zakażenia, w dodatku oparte o empiryczne dane a tylko nie matematyczne modele. Przykładem może być Raport Think Active z 13 państw Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, oparty na realnych danych. Dokument przedstawia, że przy ponad 100.000.000 wizyt w salach gimnastycznych, siłowniach i klubach fitness, zarażeń było 311.

Inny przykład. W Norwegii na portalu medrixiv.com 17 listopada 2020 r. opublikowano wyniki badania przeprowadzonego w Oslo 22 maja 2020 r., przy zachowaniu zaostrzonego reżimu sanitarnego. Odbyło się ono na próbie 3.764 osób, z czego 1.896 przypisano do grupy trenujących. Po 14 dniach przeprowadzono testy na obecność wirusa. Zaledwie 1 osoba z grupy ćwiczących okazała się zakażona Covidem, ale – jak się okazało w wyniku wywiadu sanitarnego – do zakażenia doszło w miejscu pracy, a nie na siłowni.

Kolejny przykład. Brytyjska aplikacja NHS Test&Trace pokazała, że spośród 128.808 osób z pozytywnym wynikiem testu między 9 a 15 listopada 2020r., tylko 1,1 proc. odwiedziło obiekt sportowy przed diagnozą, w supermarkecie w tym samym czasie było 18 proc. osób.

Zdaniem dr hab. Ernesta Kuchara, specjalisty chorób zakaźnych i medycyny sportowej z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego „siłownie i kluby fitness nie zwiększają ryzyka zakażenia, natomiast brak ruchu ma negatywny wpływ na zdrowie i odporność ludzi. Badanie norweskich naukowców przeprowadzone na blisko 4.000. osób potwierdzają, że obiekty sportowe nie są ogniskiem zakażeń, dlatego otwarcie siłowni i klubów fitness leży w interesie publicznego zdrowia.”

Dla dobra sprawy, nie tylko przedsiębiorców, ale również Polaków korzystających z ich oferty, aby rząd podejmując decyzje o zamrażaniu branż, w tak restrykcyjny sposób, że doprowadza je do bankructwa uwzględniał wyniki wielu badań i analiz a nie tylko jednego i do tego kontrowersyjnego. Rzetelność i odpowiedzialność podpowiadałaby również przeprowadzenie własnych badań w Polsce zamiast zasłaniać się ustaleniami „amerykańskich naukowców”. Było na to wystarczająco dużo czasu.

Warto też zwrócić uwagę na „protokoły sanitarne” dla tzw. branży basenowej opracowane przez Stowarzyszenie Polskie Aquaparki i Pływalnie, które reprezentuje blisko 130 aquaparków oraz ponad 730 pływalni. Organizacja postuluje w nich o zmianę właściwych przepisów dotyczących ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z obowiązującym stanem epidemii SARS CoV-2 w Polsce.

„Działania władz są trudne do zrozumienia.” – Komentuje Jarosław December z Centrum Informacji. – „Zapada decyzja dopuszczająca otwarcie kin, w których trudno w odpowiedzialny sposób zapanować nad warunkami sanitarnymi, a jednocześnie blokuje się działalność podmiotów, które poprawiają zdrowie fizyczne Polaków, a co za tym idzie i psychiczne i co najważniejsze zwiększają odporność.” – Wyjaśnia Jarosław December z Centrum Informacji.

 

Agencja Informacyjna gospodarka /BEJ/ 7.02.2021