Prima Aprilis: czy warto dziś żartować?

Pierwszy kwietnia to niewątpliwie jeden ulubionych dni większości ludzi. Żartowanie sobie z innych czy nabieranie ich stało się tradycją, która chętnie jest podtrzymywana. Być może w tym roku wojna na Ukrainie pozbawi nas poczucia humoru. Albo wymyślimy jakieś psikusy ludziom i firmom wspierającym agresję Federacji Rosyjskiej.

Prima Aprilis to pochodzący z łaciny zwrot, który dosłownie oznacza „pierwszy kwietnia”. Pochodzenie święta nie jest dokładnie wyjaśnione, ale zyskało ono popularność już w późnym średniowieczu. Do Polski tradycja Prima Aprilis przywędrowała około XVI wieku z Zachodu.

Istnieje kilka legend dotyczących pierwszego kwietnia. Prima Aprilis może mieć związek z rzymskim zwyczajem Cerialii, obchodzonym na początku kwietnia na cześć bogini Ceres, która według legendy została wyprowadzona w pole, gdy poszukiwała swojej córki. Według Greków święto wiąże się z mitem o Demeter i Persefonie. Według opowieści Persefona została uprowadzona do Hadesu na początku kwietnia. Jej matka, Demeter, szukała jej kierując się echem serca córki, ale to ją zwiodło.

Również chrześcijaństwo ma swoją historię związaną z Prima Aprilis. Ponoć Judasz Iskariota, apostoł, który wydał Jezusa za trzydzieści srebrników, urodził się właśnie pierwszego kwietnia i dlatego dzień ten kojarzony jest z kłamstwem, obłudą, fałszem i nieprawdą.

Podobnych legend na temat tego dnia jest wiele. Niewątpliwie jednak święto wiąże się z żartami, psikusami i celowym wprowadzaniem innych w błąd. Na przestrzeni wieków celebrowano je poprzez opowiadanie fałszywych historii, wyśmiewanie się z osób naiwnych i nieostrożnych. Dzień uważany był z zasady za niepoważny i nie należało w nim planować ani realizować nic istotnego. Tak czy inaczej z założenia wszelkie psoty tego dnia powinny zostać wybaczone.

Agencja Informacyjna

Agencja InformacyjnaKultura /now/ akt. 29.03.2022