Miłosz Manasterski: Choroba sądów

 

Dziennikarzom zdarza się naużywać wolności słowa. To źle, jednak gorzej gdy sądom zdarza się nadużywać władzy. Niestety ocena wymiaru sprawiedliwości jest niska. Nic w tym specjalnie dziwnego, wszak połowa osób, którzy mieli styczność z sądami, nie jest zadowolona z ferowanych wyroków. Czasem jednak decyzje podejmowane przez sędziów są nie tyle nawet, że zadziwiające, co bardziej podważające sens, dla którego pełnią te ważne funkcje społeczne.

Przykładem może być sprawa Natalii Nitek-Płażyńskiej, która nagrała słowa swojego szefa Hansa G. z firmy Pos System sp. z o. o w Dębogórzu (gmina Kosakowo), który twierdził, że jest hitlerowcem, który nienawidzi wszystkich Polaków i chce ich zabić. Co prawda, pracodawca za znieważanie podwładnych został skazany.

Jednak sąd uznał, że winna jest również  Natalia Nitek-Płażyńska, ponieważ wykorzystała zaufanie przełożonego i zarejestrowała jego agresywne wypowiedzi. W mojej ocenie są granice absurdu, których sąd jednak nie powinien przekraczać, jeśli już nie w imię sprawiedliwości, to chociażby szacunku do samego siebie.

Karę pieniężną Natalia Nitek-Płazyńska ma, na wniosek pracodawcy, ma wpłać na rzecz „Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”. Od takiej hojności ze strony hitlerowca odciął się szef WOŚP Jerzy Owsiak. Nic dziwnego nikt, kto ma jakiekolwiek poczucie godności i sprawiedliwości nie chce się tuczyć na nazistach. I takiej elementarnej kompetencji zabrało sądowi.

W tych dniach ofiarą sądu padł również Piotr Nisztor dziennikarz „Gazety Polskiej”, któremu sąd zakazał na rok pisać o Zbigniewie Bońku, niegdyś słynnemu piłkarzowi, a obecnie prezesowi Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej.

W sprawie tego kuriozalnego wyroku wypowiedział się nawet Jarosław Kaczyński – prezes Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdził on, że decyzja sądu „jest wręcz niebywała, sprzeczna z Konstytucją i ze zdrowym rozsądkiem. (…)  Szef PZPN został potraktowany jako osoba korzystająca z jakiś niebywałych przywilejów, jakby był obywatelem, któremu należą się specjalne prawa i specjalne traktowanie.” To bardzo trafne spostrzeżenie ukazujące wyrok sądu w prawdziwym świetle.

Sąd w orzeczeniu stwierdził, że dziennikarz nie może pisać o prezesie PZPN artykułów, w których zawarte będą zarzuty i twierdzenia dotyczące: powiązania (w przeszłości lub obecnie) z władzami komunistycznej Polski, Służbą Bezpieczeństwa, pełnienia w PZPN roli gwaranta i rzecznika systemu komunistycznego, sprawowania funkcji prezesa PZPN w sposób nieetyczny, naruszający prawo i nietransparentny, popełniania przestępstwa karnoskarbowego poprzez nieujawnianie przed urzędem skarbowym 1.100.000 euro dochodu i nie odprowadzenia podatku od tej kwoty. Cóż sąd w zasadzie w ten sposób już wszystko powiedział o Zbigniewie Bońku i chyba już Piotr Nisztor niewiele będzie miał do dodania?

Jednocześnie złamanie zakazu przez Piotra Nisztora, (w tym przypadku czytaj: dochodzenia prawdy o Zbigniewie Bońku), sąd wycenił na 5.000 zł. W ten sposób sędzia wskazał ile kosztuje, gwarantowana przez Konstytucję Rzeczpospolitej, swoboda wypowiedzi. Wszystko to byłoby może i śmieszne, jednak ponieważ dotyczy aktywności polskich sądów jest nie tylko smutne, ale i przerażające.

 

Agencja Informacyjna

Miłosz Manasterski, Redaktor Naczelny Agencji Informacyjnej, 10.09.2020 r.