Jacek Filipowicz: Nikt w Polsce nie uczył masowo i nie uczy czytać

 

Czytającym, czytanie wydaje się czymś naturalnym: przecież wystarczy książkę wziąć do ręki. To trochę tak, jak nieuzależnionym zdaje się, że by wyjść z uzależnienia wystarczy tylko nieco silnej woli.

Czytanie nie jest czymś oczywistym. Ukształtowanie przyzwyczajenia, a później pasji czytelniczej, wymaga czasu, a często dodatkowej pomocy z zewnątrz. Dobrze jest znaleźć czas wtedy, gdy zdolność poznawcza człowieka jest największa.

Nauka czytania (a nie rozpoznawania liter i składania słów) to coś, co jest w szkole podstawowej zaniedbywane. Dokładniej: niemal nie istnieje ze względu na brak możliwości indywidualnej pracy z uczniem.

I nie, nie wystarczą tu starania rodziców, akcje czytelnicze, namawianie, podkładanie “dobrych książek”. Dobre dla jednej osoby są niestrawne dla innej. Arcydzieła literatury – tak, ale nie od razu.

Żeby czytanie było czymś naturalnym, powinno się przeprowadzać zajęcia z czytania.

W tej chwili jest już nieco zbyt późno, żeby rozpaczać, a nawet zbyt późno by tę sytuację naprawić. To kwestia edukacyjnych priorytetów. Były inne – a cywilizacja nie stoi w miejscu. Słowo pisane jest dziś niemodne. Nowe średniowiecze w którym żyjemy prędzej czy później zacznie produkować analfabetów. W zasadzie zawsze produkowało, tyle że teraz zjawisko przybierze na sile.

I jeszcze jedno. Ludzie mają różne predyspozycje. To nie jest tak, że zawsze sami są sobie winni, że nie potrafią czytać, wbić gwoździa, stworzyć udanego związku, być idealnymi rodzicami, czynić zawsze dobro, opuszczać sedes w ubikacji.

Warto pamiętać, że nie każdy ma łatwość czytania i że ważniejsze od jakiejkolwiek książki są ludzie, kontakty z nimi i staranie o to, by starać się być dobrym człowiekiem.

Bardziej niż brak choćby jednej książki w domu, przeraża mnie to, ze niektórzy ludzie nie pamiętają, że mają Boga w sercu, choćby w niego z całej siły nie wierzyli.

 

Agencja Informacyjna

Jacek Filipowicz

Agencja Informacyjna, Opinie, 27.11.2018