Henryk Wnorowski, Natalia Niklińska: Koronagospodarka początkiem nowej normalności?

 

Celem niniejszego artykułu jest zaproponowanie nowych pojęć oraz pewnego porządku w terminologii, a zwłaszcza w sposobie myślenia o dzisiejszej gospodarce, czyli gospodarce w początkowym okresie kryzysu spowodowanego rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Nadto, warto by zastanowić się nad wprowadzeniem pewnych mechanizmów prawnych, które mogłyby nie tylko wspierać gospodarkę, ale także ułatwiać społeczeństwu odnalezienie się w nowej, nieuniknionej rzeczywistości. Kryzysy nie są zjawiskami wyczekiwanymi w gospodarce przez kogokolwiek, chociaż w teorii ekonomii można znaleźć poglądy pokazujące także ich pozytywne oddziaływanie. Naturalne jest, iż nikt nie pragnie kryzysu, załamania koniunktury nie są na rękę rządzącym, opozycja także nie jest z tego powodu zadowolona, przynajmniej nie wypada jej tego okazywać. Jeżeli już się jednak pojawiają, to zwykle są powodem licznych politycznych sporów odnośnie sposobów reagowania na kryzys.

Opozycja rysuje zwykle bardzo ciemne i pesymistyczne obrazy, rządzący pokazują swój skuteczny interwencjonizm. Naszym zdaniem, prześciganie się w pesymizmach chwały nie przynosi, przecież wszyscy chcemy, aby skutki kryzysu były jak najmniej bolesne. Nie inaczej jest w przypadku obecnego kryzysu. Niestety jest on faktem.

Skoro tak, to trzeba ten fakt zaakceptować i uporządkować swoje myślenie o nowej rzeczywistości gospodarczej, tylko wówczas można będzie skutecznie interweniować. Zdaniem autorów przyjęcie proponowanego sposobu myślenia i terminologii jest potrzebne, gdyż, po pierwsze pomaga uświadomić sytuację w jakiej się znajdujemy, a zwłaszcza w jakiej znalazła się obecnie polska gospodarka, a także gospodarka światowa, oraz pokazuje i w jakimś sensie uspokaja, iż jest to sytuacja tymczasowa. Przez co nasze podejście powinno być oparte na cierpliwości i rozsądku, maksymalnie pozbawione emocji. Okres ten należy przede wszystkim przetrwać i zupełnie inaczej do niego podchodzić w kwestii wskaźnikowych ocen gospodarki (na jakiś czas dajmy sobie spokój ze sportowym podejściem do gospodarki). Po drugie, przyjęcie proponowanego sposobu myślenia uspokaja (taka przynajmniej jest intencja autorów), iż życie gospodarcze po koronawirusie przecież będzie istnieć, ale będzie to model gospodarki istotnie różniący się od dotychczasowego, dlatego proponujemy nazywać go „nową normalnością”.

Ale zacznijmy od początku, czyli od tytułu niniejszego artykułu. Jego pierwsza część zawiera dwa nowe pojęcia (propozycje pojęć), a mianowicie, pojęcie „koronagospodarki” oraz pojęcie „nowej normalności”. Jest tam również  (w tytule) znak zapytania. Czytelnik może się zastanawiać, o co chodzi?, czy o sugestię, iż autorzy maja wątpliwości, że tak jest/będzie? Nie! Autorzy żywią głębokie przekonanie, że tak właśnie się stanie (koronagospodarka da/powinna dać początek nowej normalności), miewają zaś wątpliwości, czy taki paradygmat zostanie zaakceptowany przez rządzących. Na tym etapie (dzisiaj) ciągle jeszcze takie wątpliwości wydają się być uzasadnione. Np. propozycje pakietów pomocowych w różnych krajach oraz dyskusje wokół tych pakietów sugerują, iż mają one (te pakiety) zapewnić uratowanie dotychczasowego modelu gospodarczego. Nie uważamy, aby była to najlepsza perspektywa.

Powróćmy więc do naszych propozycji, najpierw ”koronagospodarka”, jaka jest geneza/uzasadnienie dla wprowadzenia tego pojęcia? Co chcemy osiągnąć rekomendując ten termin?

Przede wszystkim chcemy uzyskać potwierdzenie (zrozumienie dla) tezy, iż gospodarka zawsze, nawet w okresie pandemii koronawirusa jest najważniejsza (oczywiście w tym miejscu nie negujemy, ani nie osłabiamy ogólnej prawdy, iż to zdrowie jest najważniejsze), w sensie – jest potrzebna i powinna funkcjonować.

 

Jej waga wynika z faktu tworzenia wartości. To gospodarka, a w zasadzie przedsiębiorstwa składające się na nią tworzą wartość, przez co rekompensują koszty, oraz wartość dodatkową, przez co zapewniają rozwój. Jedno jest konieczne, drugie potrzebne zawsze, także w okresie pandemii koronawirusa, a może nawet przede wszystkim wtedy. W tym miejscu pierwsza rekomendacja. Jako, że jedną z pierwszych reakcji rządu na koronawirusa było wyłączenie części branż ze względów epidemicznych (powszechnie funkcjonuje termin zamrożenie gospodarki), pożądane jest jej odmrażanie tak szybko jak jest to możliwe.

Innymi słowy, to gospodarka zapewnia ludziom środki do życia, wytwarza produkty materialne i usługi z jednej strony, inaczej mówiąc zapewnia podaż, z drugiej zaś zabezpiecza społeczeństwu przychody, które pozwalają na nabywanie tych środków i usług, tym samym kreuje popyt. W tym stwierdzeniu nie ma i nie może być żadnej odkrywczości, mechanizm ten działa co do zasady w taki sposób od zawsze. Ponad 200 lat temu został opisany przez J.B. Say’a. Co do zasady oznacza tutaj istotę mechanizmu, jego skala zaś zmieniała się tak, jak rosła gospodarka.

Jeszcze jedna kwestia w tym miejscu, a mianowicie – państwo, czy jak kto woli, rząd jako element gospodarki. To uczestnictwo rządu w gospodarce jest wieloaspektowe. Państwo jest/może być właścicielem przedsiębiorstw produkcyjnych czy usługowych, państwo jest kreatorem polityki gospodarczej – decyduje o jakości/przyjazności środowiska biznesowego, w którym przychodzi funkcjonować przedsiębiorstwom prywatnym, państwo wreszcie zabezpiecza/realizuje szereg funkcji publicznych, np. ochronę zdrowia, bezpieczeństwo, wymiar sprawiedliwości, edukację, itp. Państwo wreszcie interweniuje na rynku w sytuacjach, kiedy ten (rynek) sobie nie radzi, takimi sytuacjami zmuszającymi do najbardziej rozbudowanych interwencji są przede wszystkim kryzysy gospodarcze.

Jak głęboko państwo może/powinno ingerować w funkcjonowanie rynku?

Zarówno w literaturze, jak i w praktyce polityki gospodarczej różnych krajów, w różnych okresach znajdujemy wiele poglądów na ten temat, czyli jaka powinna być „wielkość państwa” w gospodarce. Na krańcach, mamy z jednej strony zwolenników „małego państwa” – państwo jako nocny stróż, z drugiej strony zwolenników „dużego państwa”- państwo aktywne we wszystkich sferach oraz liczne sytuacje pośrednie. Dzisiaj w naszym kraju obserwatorzy życia politycznego mogą doznać sporej konsternacji, kiedy słyszą jak jeszcze niedawni zwolennicy skrajnego liberalizmu domagają się, aby państwo „zapewniło wszystko”. Najdelikatniej jest to brak konsekwencji, a tak naprawdę – czysta postać hipokryzji.

Prawda jest taka, ze państwo w czasie kryzysu ma do spełnienia olbrzymią rolę, jako stymulator aktywności gospodarczej. Nie jest jednak prawdą, iż możliwa jest taka interwencja, która zrekompensuje wszystkim, wszystkie negatywne skutki załamania koniunktury, aby można było działać i osiągać efekty swojej pracy takie jak przed kryzysem. Niestety, kryzys „musi boleć”, państwo zaś ma obowiązek pomagać, łagodzić jego skutki. Rzecz jasna może to robić lepiej lub gorzej, stuprocentowej skuteczności w tym obszarze niestety nie ma. Szkoda!, trzeba z tym żyć, jak zaznaczyliśmy wcześniej – trzeba przeżyć koronawirusa, który tyle namieszał w gospodarce, w naszym życiu także.

Koronawirus SARS-CoV-2, który odpowiedzialny jest za infekcję COVID-19, należy do rodziny betakoronawirusów, ma kształt zbliżony do kulistego. Swoją nazwę zawdzięcza otoczce białkowej z wypustkami, która kształtem przypomina koronę – stąd jego nazwa. Ważniejsze jednak od jego fotografii są fakty, iż może on powodować ciężkie choroby układu oddechowego u ludzi, po drugie nie posiadamy cięgle kontroli (do czasu opracowania szczepionki) nad jego rozprzestrzenianiem się.

Dlatego proponujemy, aby funkcjonującą do tego czasu gospodarkę określać mianem koronagospodarki (dla podkreślenia sprawczej oraz niezwykle bolesnej roli koronawirusa właśnie), która jest etapem przejściowym do „nowej normalności”.

Skąd taka rekomendacja? Dlaczego trzeba ten okres funkcjonowania gospodarki specjalnie nazywać, skoro zaznaczyliśmy, iż będzie to okres przejściowy? Naszym zdaniem powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze, okres niewątpliwie będzie przejściowy, ale wszystko wskazuje na to, że jednak dosyć długi, najprawdopodobniej około półtora roku – tyle zwykle trwają prace nad nowymi szczepionkami. Po drugie, w tym czasie wszystko podporządkowane będzie ochronie życia ludzkiego – najcenniejszej wartości, jednak ciągle w sytuacji braku skutecznego leku. To już jest bardzo trudne, do tego, jak przekonywaliśmy wcześniej, musi to być połączone z funkcjonującą gospodarką. W przeciwnym wypadku, przez cały ten okres państwo nie jest/będzie w stanie zabezpieczać dochody obywateli, płynność przedsiębiorstw oraz coraz większe/bardzo duże środki na ochronę zdrowia.

Gospodarka musi działać, ale jest to gospodarka zdominowana przez koronawirusa, stąd wydaje się zasadne nazywanie jej w tym czasie koronagospodarką.

Głównym celem tak nazwanej gospodarki jest zapewnienie dochodów społeczeństwu, płynności jak największej liczbie przedsiębiorstw, oraz niezbędnego finansowania ochrony zdrowia. Jeszcze inaczej, celem głównym jest przetrwanie do czasu powszechnej dostępności szczepionki na koronawirusa. Naszym zdaniem specyfika tego celu, w porównaniu z okresem „normalnym” jest duża. Ale trzeba też pamiętać, iż cel został sformułowany na wysokim poziomie ogólności, wyzwań szczegółowych w systemie, który nazywamy koronagospodarką jest bardzo dużo, zarówno ekonomicznych, jak i prawnych.

I tak, koronagospodarka ujawniła potrzebę zmiany sposobu wykonywania pracy. Praca zdalna, ponad wszelką wątpliwość, pomaga redukować ryzyko zarażenia koronawirusem, przy jednocześnie zachowanej aktywności przedsiębiorstw. Innymi słowy, zasadnym jest stworzenie takich mechanizmów w zakresie pracy zdalnej, które pozwolą, aby firmy mogły funkcjonować i generować zyski. O ile praca zdalna nie jest nową formą wykonywania pracy, o tyle, pierwszy raz, staje się tak powszechnym rozwiązaniem. Dlatego też, istnieje potrzeba aktualizacji przepisów Kodeksu pracy, bowiem te obecnie obowiązujące, a dotyczące telepracy, nie do końca odpowiadają potrzebom koronagospodarki. Przede wszystkim, warto jasno określić kwestie związane z użytkowaniem sprzętu, za pomocą którego wykonywana będzie praca. Już po wstępnej analizie tej kwestii, rodzą się pytania dotyczące tego, na kim ciążyłby obowiązek zapewnianie sprzętu, kto byłby zobowiązany do jego konserwacji, kto i w jakim zakresie byłby odpowiedzialny za ewentualne wady czy uszkodzenia. Nadto, uregulowania wymagałaby kwestia ochrony danych, które byłyby tam gromadzone, tj. zastosowania odpowiednich systemów ochrony danych, czy też zakresu obowiązków i odpowiedzialności pracownika w tym obszarze.

 

W tym miejscu, autorzy pragną zaznaczyć, iż potencjalnym problemem, który wymaga rozstrzygnięcia, jest procedura kierowania pracownika do wykonywania pracy w sposób zdalny.

Stosowne zapisy w przepisach powszechnie obowiązującego prawa mogłyby poruszać kwestię tego, czy taka forma pracy byłaby obligatoryjna, czy fakultatywna, a jeżeli tak, to kto miałby prawo wyboru, czy z niej skorzystać – pracodawca czy pracownik i co w przypadku, gdy strony, z różnych powodów, nie dojdą do konsensusu.

Należy podkreślić, iż warto by zastanowić się nad, postulowanymi zresztą od dłuższego czasu, rozwiązaniami, które chroniłyby osoby wykonujące pracę na podstawie umów cywilnoprawnych. Ochrona, którą objęte są te osoby, jest zdecydowanie węższa, aniżeli w przypadku pracowników w rozumieniu Kodeksu pracy. Oczywiście, autorzy nie postulują, aby zrównać poziomem ochrony umowę o pracę i umowy cywilnoprawne, ponieważ zróżnicowanie podstaw świadczenia pracy, a tym samym relacji pomiędzy, szeroko rozumianym, pracownikiem a pracodawcą jest potrzebne i wynika, między innymi, ze specyfiki poszczególnych branż. Niemniej, zasadnym jest rozważenie wprowadzenia mechanizmów, które zagwarantują zleceniobiorcom, czy też przyjmującym zamówienia pewien poziom poczucia bezpieczeństwa i stabilności.

Są to jedynie przykładowe wyzwania i z całą pewnością nie ma szans aby wszystkie zostały zrealizowane w systemie koronagospodarki, system ten będzie się koncentrował wszak na instrumentach osłonowych (defensywnych). Szczepionka nie zmieni, przynajmniej na początku, wyzwań gospodarczych systemu koronagospodarki, zapewni jednak komfort poczucia panowania nad koronawirusem, czyli tym samym przestaniemy obawiać się o ludzkie życie. I w tym miejscu nastąpi przejście do nowego systemu gospodarki, którą proponujemy nazywać „nową normalnością”. Co przez nią będziemy rozumieli? Niestety, jest to ciągle przyszłość, a nie chcemy, aby normalnością określać sytuację, w której życie ludzkie jest zagrożone.

Proponujemy tym pojęciem określać nowy model funkcjonowania gospodarki światowej, a w jej składzie gospodarek krajowych, jaki ukształtuje się po opracowaniu i wdrożeniu skutecznej i bezpiecznej szczepionki, powszechnemu jej wdrożeniu dla wywołania tzw. odporności populacyjnej. Naszą ambicją nie jest kompleksowa definicja tego systemu gospodarczego, przynajmniej jeszcze nie teraz, nie na tym etapie obserwacji. System ten zresztą, będzie się kształtował przez dłuższy okres pod wpływem różnorodnych czynników. Odróżniał się on będzie od poprzedniego celem głównym – już nie przetrwanie, a rozwój, podstawowym zespołem instrumentów polityki gospodarczej – już nie osłonowe (defensywne), a prorozwojowe (ofensywne). Czekają nas również poważne zmiany na poziomie mikroekonomicznym – modele biznesowe w systemie nowej normalności muszą bardziej koncentrować się na bezpieczeństwie biznesu.

 

Na początku sugerowaliśmy unikanie emocjom i jeszcze raz chcemy do tego powrócić.

Kryzysy gospodarcze nie są czymś wyjątkowym, rozwój gospodarczy miał charakter cykliczny od zawsze.

W odległej przeszłości okresy załamania koniunktury pojawiały się z bardzo dużą regularnością, po których następowało rzecz jasna ożywienie, ostatecznie trend i tak był wzrostowy. Ten klasyczny obraz cykliczności po drugiej wojnie światowej uległ pewnej deformacji, a przebieg cyklu zyskał znacznie mniej kontrastowy charakter niż przed pierwszą i drugą wojną światową. Było to spowodowane wzrostem interwencyjnej działalności państwa oraz pogłębioną wiedzą podmiotów gospodarczych i ekonomistów o sytuacji rynkowej. Być może stąd wzięło się przekonanie, że teraz już potrafimy na tyle skutecznie oddziaływać na gospodarkę, iż można zapomnieć o cykliczności.

Nic podobnego, kryzysy powracają, dotykają gospodarkę światową, tyle że już nie tak regularnie jak to miało miejsce w odległej przeszłości. Specyfika obecnego kryzysu jest duża i wynika z jego przyczyn. Gospodarka znalazła się w kryzysie za sprawą czynników zewnętrznych – niekontrolowanego wirusa, będącego zagrożeniem dla ludzkiego życia. Nikt się tego nie spodziewał, zjawisko to spełnia wszystkie warunki, aby mogło być określane mianem „czarnego łabędzia”. Przyczyna jest więc niezwykle poważna, zwłaszcza jeśli ją porównamy np. z bezpośrednia przyczyną ostatniego kryzysu – czyli upadłością Banku Lehman Brothers. W opinii autorów są to wydarzenia zupełnie nieporównywalne, dlatego uważają, iż uzasadnione jest wprowadzenie proponowanych pojęć do dzisiejszego słownictwa.

 

Agencja Informacyjna

 

Agencja Informacyjna, Opinie , 29.04.2020 r.

AUTORZY:

 

Henryk Wnorowski – polski ekonomista i nauczyciel akademicki, profesor nauk ekonomicznych, Uniwersytet w Białymstoku

Ukończył liceum ogólnokształcące w Wysokiem Mazowieckiem, następnie studia wyższe na Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. W 1992 uzyskał stopień naukowy doktora na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW na podstawie pracy pt. Znaczenie efektywności gospodarowania w strategiach rozwoju rolnictwa. Habilitował się na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu w Białymstoku w 2003 w oparciu o rozprawę zatytułowaną Polityka akcyzowa a rozwój przemysłu spirytusowego w Polsce w latach 90-tych. W 2011 uzyskał tytuł profesora nauk ekonomicznych. Specjalizuje się w szczególności w zagadnieniach z zakresu funkcjonowania i rozwoju przedsiębiorstw.

Zawodowo związany z Uniwersytetem w Białymstoku, gdzie  był m.in. kierownikiem Zakładu Przedsiębiorczości i p.o. kierownika Zakładu Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych. W kadencji 2012-2016 pełnił funkcję Dziekana Wydziału Ekonomii i Zarządzania. Obecnie jest kierownikiem Katedry Nauk o Przedsiębiorstwie na tym wydziale (aktualnie Wydział Ekonomii i Finansów). Ponadto jest prezesem Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego im. Wagów. Posiada bogate doświadczenia menedżerskie – m.in. był wieloletnim prezesem zarządu Polmosu Białystok S.A. oraz Krajowej Spółki Cukrowej S.A.

 

Natalia Niklińska – prawnik, doktor nauk prawnych, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Ukończyła z wyróżnieniem studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie (2018). Absolwentka Szkoły Prawa Brytyjskiego – studiów współorganizowanych przez Uniwersytet w Cambridge, działających na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego – The Centre for the Study of English and European Law – British Law Centre.

Od 2018 r. asystent w Katedrze Prawa Finansowego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prowadzi wykłady, ćwiczenia oraz monografy w języku polskim i angielskim dla studentów kierunków: prawo, administracja i stosunki międzynarodowe. Prowadzi działalność naukową, pracując w zespołach badawczych przygotowujących projekty grantowe, monografie oraz artykuły naukowe.

Współautorka interdyscyplinarnych publikacji i monografii z zakresu prawa i ekonomii publikowanych zarówno w języku polskim, jak i angielskim. Zdobywała doświadczenie zawodowe w renomowanych warszawskich kancelariach prawnych. Laureatka konkursu Podatkowi Liderzy organizowanego przez Ministra Rozwoju i Finansów.