Anna Kłys: Spirala „prze”milczenia w samorządach

 

Trzeba ją poznać, zbadać, a najlepiej zobaczyć na własne oczy w praktyce. Teoria niemieckiej dziennikarki Elisabeth Noelle-Neumann pokazuje, że wyrażenie odmiennych poglądów od większości grozi wyalienowaniem. W sferze polityki  zjawisko “spirali milczenia” jest powszechne.

Każdy z nas wyrażając określony pogląd ma określone stanowisko. W samorządach lokalnych brak interwencji nie jest karalne. Frakcje polityczne w trakcie porażki, np. w wyborach samorządowych, dokonują obserwacji opinii kształtowanych przez inne grupy. Ci, którzy zostali w mniejszości ustosunkowują się wyrażając ten sam pogląd albo wstrzymując się od głosu. Dlaczego radni nie głosują na „nie”?

Takie zjawiska mają miejsce w samorządach.

Lokalni radni miasta, gminy bądź powiatu mają tendencję do nie przyciskania czerwonego przycisku na comiesięcznych sesjach, organizowanych przez organ wykonawczy. Gdy podczas takiego spotkania do przegłosowania jest ponad 11 ustaw sporadycznie, albo wcale nie ma sprzeciwów – nawet wśród radnych będących w opozycji, ale poza danym okręgiem wyborczym.

 

Po wyborach samorządowych w 2018 roku weszła w życie ustawa nakazująca transmitowanie i rejestrowanie obrad sesyjnych i archiwizacji nagrań. W dodatku weszły w życie elektroniczne głosowania imienne, które do 2018 roku rzadko były stosowane w  samorządach. Teraz, gdy jawnie widzimy tablicę wyników opozycja zapełnia pola tym samym kolorem co większość radnych.

Przykładem może być sytuacja, gdzie w jednym z miast na Północnym Mazowszu, na obradach sesji Rady Miasta została w większości przegłosowana „ustawa śmieciowa” podwyższająca znacznie ceny za gospodarkę odpadami.

Ustawa w większości przegłosowana za (stosunkiem głosów 20 – za i 1 – przeciw 0 – wstrzymujących się od głosu) weszła w życie od stycznia 2019 r.

Przedstawiciele zarządów osiedli sprzeciwiając się zaistniałej sytuacji, zostali odprawieni z kwitkiem. Argumentacją było podporządkowanie się większości, bo ustawa i tak zostałaby przegłosowana. Część radnych była przeciwna podwyższaniu opłat za śmieci. Jednak nie zgłoszono, w tej sprawie, żadnej interpelacji czy sprzeciwu. Pogląd na dany temat został przemilczany.

Czy głosowanie za ustawą, do której nie ma się przekonania (bo i tak zostanie przegłosowana) ma sens?

Co z sytuacją, gdy jeden z radnych już niepublicznie wyrazi swój prawdziwy pogląd na pewną sprawę i co nakręca tą spiralę? Przede wszystkim trzeba zadać sobie pytanie, w którą stronę idzie polityka i czy mamy problem z wyalienowaniem, czy może innymi korzyściami płynącymi z funkcji sprawowania mandatu radnego?

 

Agencja Informacyjna

 

Anna Kłys 

Agencja Informacyjna, Opinie, 13.01.2019