Roman Mańka: 11 listopada. Kilka pytań.

Nie chciałem psuć Święta Niepodległości, oddałem się patriotycznym uniesieniom, co bardzo mi odpowiada i służy, jednak dziś chciałbym w związku z 11 listopada poruszyć pewien aspekt krytyczny, który wymiar całego Święta czyni bardziej złożonym.

Świętowaliśmy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, i tu pojawia się właśnie pewien problem, gdyż przez te 100 lat, tylko 50 stanowiło okres, w którym kraj nasz można uznać za w pełni wolny. Pozostałe pół wieku, to był czas niewoli.

Czy my przypadkiem, obchodząc 11 listopada 1918 roku, w takiej konwencji i symbolice jako kolejną – tym razem setną rocznicę odzyskania niepodległości – nie legitymizujemy w jakiś sposób okresu PRL-u, który jak wiadomo był czasem braku suwerenności?

Jeżeli uznać, iż PRL stanowił etap niewoli lub wolności w dużej mierze ograniczonej, a wielu historyków taką właśnie interpretację feruje, to patrząc z naszej – dzisiejszej – perspektywy, obchodzimy poprzednie odzyskanie niepodległości, zaś nie to ostatnie, historycznie nam najbliższe.

W ferworze świętowania 11 listopada zapominamy, że po 1918 roku przyszedł rok 1939, a następnie 1945. II Rzeczpospolita była państwem wolnym jedynie przez niespełna 21 lat, po czym znów na kolejne 50 lat wolność straciła.

Józef Piłsudski, największa postać tamtego okresu, oprócz niewątpliwych zasług, ma jednak na swoim koncie sporo mankamentów.

W europejskiej świadomości międzynarodowej Piłsudski umieszczany jest obok takich postaci, jak dyktatorzy z Półwyspu Iberyjskiego Francisco Franco czy twórca „Nowego Państwa” w Portugalii, Antonio de Oliveira Salazar.

Sekwencja historycznych wydarzeń każe zapytać, czy rzeczywiście 11 listopada 1918 roku jest najlepszym z symbolicznych momentów, do którego możemy się odwoływać, skoro po 21 latach od tej daty utraciliśmy wolność. I czy rzeczywiście II Rzeczpospolita – państwo w sumie jednak przegrane, zarządzane w sposób daleki od demokratycznego – stanowi dla współczesnych Polaków najlepszy wzór.
Poza tym, jak podejść do okresu PRL-u, jeżeli z roku na rok 11 listopada obchodzimy Święto Niepodległości, zapominając, iż po 1918 roku niepodległość utraciliśmy w jednym ciągu, jeszcze dwa razy?

Za tym wszystkim kryje się jeszcze głębsze pytanie: czy słabość III Rzeczpospolitej nie jest efektem błędnego odniesienia symbolicznego do II Rzeczpospolitej, trwającej zaledwie 21 lat?

Czy jej dysfunkcje nie są częściowo konsekwencją oparcia w zbyt wątłym zakorzenieniu kulturowym?

To do czego się odwołujemy jest niezmiernie ważne, gdyż współcześnie w grach na wielką skalę, w ramach których decydują się losy wielkich wspólnot (narodów, państw), ale również w prowadzonych w mniejszym wymiarze grach biznesowych, o sukcesie w największym stopniu decydują trzy kapitały: kulturowy, symboliczny, oraz społeczny.

Agencja Informacyjna

Roman Mańka

Agencja Informacyjna, Opinie, 16.11.2018

Roman Mańka

Roman Mańka: 11 listopada. Kilka pytań.

 

Nie chciałem psuć Święta Niepodległości, oddałem się patriotycznym uniesieniom, co bardzo mi odpowiada i służy, jednak dziś chciałbym w związku z 11 listopada poruszyć pewien aspekt krytyczny, który wymiar całego Święta czyni bardziej złożonym.

Świętowaliśmy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, i tu pojawia się właśnie pewien problem, gdyż przez te 100 lat, tylko 50 stanowiło okres, w którym kraj nasz można uznać za w pełni wolny. Pozostałe pół wieku, to był czas niewoli.

Czy my przypadkiem, obchodząc 11 listopada 1918 roku, w takiej konwencji i symbolice jako kolejną – tym razem setną rocznicę odzyskania niepodległości – nie legitymizujemy w jakiś sposób okresu PRL-u, który jak wiadomo był czasem braku suwerenności?

Jeżeli uznać, iż PRL stanowił etap niewoli lub wolności w dużej mierze ograniczonej, a wielu historyków taką właśnie interpretację feruje, to patrząc z naszej – dzisiejszej – perspektywy, obchodzimy poprzednie odzyskanie niepodległości, zaś nie to ostatnie, historycznie nam najbliższe.

W ferworze świętowania 11 listopada zapominamy, że po 1918 roku przyszedł rok 1939, a następnie 1945. II Rzeczpospolita była państwem wolnym jedynie przez niespełna 21 lat, po czym znów na kolejne 50 lat wolność straciła.

Józef Piłsudski, największa postać tamtego okresu, oprócz niewątpliwych zasług, ma jednak na swoim koncie sporo mankamentów, a w europejskiej świadomości międzynarodowej umieszczany jest obok takich postaci, jak dyktatorzy z Półwyspu Iberyjskiego Francisco Franco czy twórca „Nowego Państwa” w Portugalii, Antonio de Oliveira Salazar.

Sekwencja historycznych wydarzeń każe zapytać, czy rzeczywiście 11 listopada 1918 roku jest najlepszym z symbolicznych momentów, do którego możemy się odwoływać, skoro po 21 latach od tej daty utraciliśmy wolność. I czy rzeczywiście II Rzeczpospolita – państwo w sumie jednak przegrane, zarządzane w sposób daleki od demokratycznego – stanowi dla współczesnych Polaków najlepszy wzór.
Poza tym, jak podejść do okresu PRL-u, jeżeli z roku na rok 11 listopada obchodzimy Święto Niepodległości, zapominając, iż po 1918 roku niepodległość utraciliśmy w jednym ciągu, jeszcze dwa razy?

Za tym wszystkim kryje się jeszcze głębsze pytanie: czy słabość III Rzeczpospolitej nie jest efektem błędnego odniesienia symbolicznego do II Rzeczpospolitej, trwającej zaledwie 21 lat? Czy jej dysfunkcje nie są częściowo konsekwencją oparcia w zbyt wątłym zakorzenieniu kulturowym?

To do czego się odwołujemy jest niezmiernie ważne, gdyż współcześnie w grach na wielką skalę, w ramach których decydują się losy wielkich wspólnot (narodów, państw), ale również w prowadzonych w mniejszym wymiarze grach biznesowych, o sukcesie w największym stopniu decydują trzy kapitały: kulturowy, symboliczny, oraz społeczny.

 

Agencja Informacyjna

Roman Mańka

Agencja Informacyjna, Opinie, 16.11.2018